poniedziałek, 5 czerwca 2017

Rozdział 9: " Sam sobie weź!"

Obudziłam się sama. Zeszłam na dół i też nikogo nie było. Była tylko karteczka.

"Mysia,pojechałem na trening. Ty masz dziś wolne. Spakuj się na wyjazd :) Kocham bardzo mocno. Ściskam i całuję <3 Mysio. "

Kocham go bardzo. Spakowałam rzeczy i ubrałam legginsy i bluzkę ukochanego.
-Mysia?-usłyszałam.
-W salonie!
Po chwili poczułam dreszcz na swoim ciele, gdyż Alek ucałował mnie w policzek.
-Jak tam?
-Dobrze. A u ciebie,Mysia?- usiadł obok mnie, a ja się wtuliłam w mężczyznę.
-Teraz jest spoko.-wyszczerzyłam się.
-Spakowałaś się?-spytał głaskając mnie po pupie.
-Tak.
-To super. -ucałowałam go.
-Kocham cię Aluś.
-A ja ciebie kocham. Wiesz, może jedźmy wcześniej?
-Że już?
-No. Spakuje się i pojedziemy?
-Możemy.-Uśmiechnęłam się.
Kiedy Alek się spakował wsiedliśmy w jego auto i pojechaliśmy.
-Alek?- spytałam w drodze.
-Po co my tam wgl jedziemy??
-Niespodzianka. -Pocałował mnie w dłoń.
-No dobra..
-Wygodnie Ci?
-Bo ja wiem... Trochę drętwo jak to w aucie.. Ale wygodniej niż w jakimkolwiek innym.-mężczyzna się zaśmiał.
-Jak chcesz to zdejmij buciki i połóż mi nogi na kolanach. Mi to przeszkadzać nie będzie nawet wręcz przeciwnie.
-Chce!- zdjęłam kozaczki i położyłam je do tyłu. Po chwili położyłam swoje nogi na udach ukochanego.
-Zdecydowanie lepiej.-uśmiechnął się i zaczął głaskać mnie po nogach.
-Noo. Ty to mnie rozpieszczasz..
-Tak samo jak ty mnie,kochanie.
-Nie prawda...
-Prawda. Zresztą od tego mnie masz. Od rozpieszczania cię. A ja lubię to robić,bo cię kocham i chcę żebyś była zadowolona.
-Mój najwspanialszy jesteś. Daj mi rękę. Druga ci nie potrzebna,bo masz automat.
-No tak. -Chwyciłam jego dłoń.

Kiedy byliśmy na miejscu poszliśmy na spacer. Nie skończona liczba zdjęć, gorąca czekolada.
-To jak? Zwijamy się? Bo to nie koniec atrakcji na dziś.
-Tak!
-To teraz zawiozę nas w pewne miejsce gdzie spędzimy dzisiejsza noc i jutrzejszy dzień. Ale żeby było fajniej zasłonie ci oczy chustką. Ok?
-Ok.

Tak też było. W tym miejscu wsiedliśmy do windy.

-Jedziemy w górę na najwyższe piętro. - dodał. Dopiero w pokoju zobaczyłam ten przepiękny widok. Widok na całą panoramę miasta. To był piękne. Pobiegłam do okna i przykleiłam się do szyby.
-Alek! Tu jest pięknie...
-Piękna to jesteś ty. Mam dla ciebie prezent. Kupiłem ci sukienkę,w której pójdziesz na dzisiejszą kolacje ze mną.
-Na kolacje?!Tutaj?!-objęłam jego szyje.
-Tak.-zaśmiał się delikatnie gładząc moje ręce.
-Jeju,ale mam farta..
-O nie kochanie. To ja mam farta. -namiętnie mnie pocałował.
-Kocham Cię.
-A ja ciebie kocham. Ubieraj się. Bo mamy mało czasu.
Sięgnęłam po czarne, duże, kwadratowe pudełko. Otworzyłam je i zobaczyłam w środku przepiękną,lśniącą, czerwoną suknię. Była prześliczna. Pobiegłam do łazienki. Ułożyłam włosy, zrobiłam wieczorowy makijaż i ubrałam się.


Kiedy wyszłam do pokoju z toalety zobaczyłam mojego przystojachę w garniturze. Jeju... Wyglądał tak dobrze,że zaczęłam wzdychać.
-Hej,gotowa?-spytał i mną zakręcił jak w tańcu.
-A ty?
-Tak.
-Ale jesteś przystojny.
-A ty prześliczna,kochanie. -pocałował mnie.
Alek pomógł mi założyć kurtkę i trzymając się za ręce poszliśmy po auto. Potem pojechaliśmy do ekskluzywnej restauracji. Mieliśmy malutki stoliczek. Zamówiliśmy swoje dania.
-Ciekawa jestem co ten Kowal mi wymyśli do roboty...?
-Ciiiiiiiii.. Zero pracy,zero siatkówki. Tylko ty i ja. Jesteśmy tu po to by się od tego wszystkiego oderwać. Jasne? - uśmiechnął się dotykając mojej dłoni.
-tak... Kocham Cię,Mysiu.
-Kocham Mysie.
Po deserze wróciliśmy do naszego apartamentu, który tak bardzo w kilka sekund pokochałam. Zdjęłam rajstopy i od razu stanęłam przy szybie i przyglądałam się całemu miastu. Zadzwonił mi telefon. Alek go sięgnął z mojej torebki.
-Daj mi.
-Nie ma daj mi. Masz urlop..-ucałował mnie i wyłączył urządzenie. Mężczyzna zapalił delikatne światło i zdjął koszule. Przytulił się do moich pleców i delikatnie się bujając patrzył razem ze mną.
-Tu jest pięknie.
-Gdyby nie było nie zabierałbym cię tutaj. -zaczął całować mnie po karku. Po chwili rozpiął moją sukienkę i zsunął ją z moich ramion na podłogę. Odwróciłam się do niego przodem i objęłam jego szyje.
-Nie podobałam ci się w tej sukience?
-Czy ty musisz mi zadawać takie trudne pytania?-zaśmiał się.
-Noo czasami.
-Tak też myślałem. Podobasz mi się we wszystkim. W sukience, dresach, spódnicy, jeansach, legginsach, bikini, bieliźnie lub bez.-zaśmiał się i poruszył brwią.
-Jesteś niemożliwy!
-No jestem. Ale to chyba nie jest żadna nowość-uśmiechnął się szczerze.
-Takiego cię kocham.
-Ja ciebie też kocham.
-Daj mi całuska.
-Nie.
-Buuuu.
-Sam sobie weź- zaczęłam się śmiać.

*Po kilku godzinach*


-Gdzie wstajesz?-spytałam ukochanego.
-Po koszulę moją.
-Będziesz ją ubierał?
-Nie. Będę ciebie w nią ubierał.

Uklęknęłam na łóżku i założyłam jego białą koszule. Alek zapinając ostatni guzik koszuli uklęknął na jednym kolanie i westchnął.

-Kochanie.-powiedział.
-Co tam Mysiu?
-Wyjdziesz za mnie? -otworzył czerwone pudełeczko z pierścionkiem.



Nie odpowiedziałam tylko rzuciłam mu się na szyje i całując go poczułam spływająca krople po policzku. Otarłam ją i odpowiedziałam.

-TAK KOCHANIE! TAK!AAAAAA!-wykrzyczałam

Kiedy Alek wkładał ten śliczny pierścionek na mój palec przestałam kryć wzruszenie i uroniłam kilka łez. Byłam prze szczęśliwa. Mężczyzna otarł moja łzę i pocałował mnie.


-Serio chcesz za mnie wyjść?-zaśmiał się.
-Tak - Pogłaskałam go po policzku. -Jesteś najlepszy!-przybiliśmy piątkę.
-Skoro powiedziałaś już słowo,które otworzyło drzwi do mojego i naszego szczęścia to proponuje otworzyć szampana.
-A masz?
-No mam.
Alek zburzył szampana i rozlał go nam do kieliszków.
-Zdrowie mojej narzeczonej.
-Zdrowie mojego przyszłego męża!- ucałowałam go i upiłam łyka z naczynia.
-Mysiu.. A jak bym się nie zgodziła?
-To bym cię przewinął przez kolano, dal klapa w dupala i czekał aż zmienisz zdanie - zaczęłam się śmiać.
-To dobrze, że od razu się zgodziłam!-wtuliłam się w mężczyznę.
-ZGODZIŁA SIĘ!! MÓJ BOŻE!!-wykrzyczał, wypił resztę szampana, odstawił szybko kieliszek i mnie pocałował w usta śmiejąc się.
-Nie normalny jesteś! Ale mój taki ukochany i najprzystojniejszy i najlepszy!
-Tak właśnie, że! A ty jesteś moja najdzielniejsza, najwspanialsza, najpiękniejsza, najukochańsza i wiele wiele innych naj!-zrobiliśmy "noski-noski". -I wiesz co terasz zrobię?
-Co?
-Zrobię nam zdjęcie i ogłoszę wszystkim, że się zgodziłaś!
Usiadłam za Alkiem i objęłam go prawa ręką. Swoją dłoń położyłam na jego serduchu i ucałowałam w policzek kiedy Alek robił nam zdjęcie.
-SHE SAID YES!-wykrzyczał i wrzucił zdjęcie na portal.
-Zostaw to już i psytul mnie!

Alek mnie przytulił, a nasze rozmowy nie miały końca.

-Alek..
-Hm?
-Śpimy?
-Yhym.

Kiedy się obudziliśmy było równo 10 minut po 12.

-Śpisz?-spytałam.
-Nie.Siku mi się chce, a nie chciałem cię budzić.-zaczęłam się śmiać i puściłam mężczyznę do łazienki. Po chwili wrócił do łózka.
-Musimy wracać do Rzeszowa?
-Tak,kochanie.
-Nie odpowiadaj mi tak.
-Dlaczego?
-Nie wiem.-zaczęłam się śmiać, a Alek zaczął mnie łaskotać.
-Ej,Alek?
-No?
-Urwałam ci guzik od koszuli.
-Jak mogłaś?
-No tak.-urwałam kolejny,a mężczyzna spojrzał na mnie z politowaniem kiedy zaczęłam się śmiać.
-Skoro już jesteśmy sami to chciałbym ci coś powiedzieć.
-Co?
-Nigdy wcześniej nikomu tego nie mówiłem..
-Czego?
-Tego mojego sekretu.
-Jakiego?
-Tego,o którym chciałbym ci powiedzieć.
-Alek?!- zaczęliśmy się śmiać.-Oj no móóóów.-trąciłam go.
-Co?
-Ten sekret.
-Jaki?- zaczął się głośno śmiać.
-Oj to nie mów...
-A ta już foch... Chciałem ci tylko tobie to powiedzieć...
-Słucham? Co to takiego?
-Kocham Cię.- wyszeptał mi do ucha.
-A ja ciebie kocham.-ucałowałam go.-I nie mów tego nikomu innemu!
-Nie powiem.
-Głodna jestem.
-To wstawaj. Będziemy się zbierać już do domu. Zjemy śniadanie i pojedziemy. Tak?
-Chciałabym zostać tutaj i mieć cię tylko dla siebie..-usiadłam na jego kolanach i wtuliłam się w niego.
-Jak zakończę karierę to tu się przeprowadzimy, ale zanim to nastąpi musimy wracać do Rzeszowa.
-No dobra...-chciałam zejść.
-Ejj..
-Co?
-A buzi?-dałam mu całusa.
-Ej,Mysia. Musimy wracać,bo jestem siatkarzem a ty menadżerem zespołu.
-Wiem,ale mi się tak zamarzyło tu zostać.
-Spoko,Mysia. Będziemy tu wpadać. -puścił mi oczko i mocno ucałował.
-Ok!

Kiedy znieśliśmy bagaże na dół pojechaliśmy do restauracji na śniadanie. Złożyliśmy swoje zamówienie
.
-Ania?
-Tak?
-Chciałabyś pojechać do Włoch?
-A co,wakacje nam planujesz?-zaśmiałam się.
-Nie. Chciałbym żebyś pojechała ze mną do Włoch na Ligę Mistrzów.
-Aluś,wiesz,że wystarczy jedno słowo, a pojadę. Nawet osobno,żeby tylko dać ci wsparcie.-Chwyciłam jego dłoń i splotłam nasze palce.
-Dzięki.- pocałował mnie i się uśmiechnął. Po śniadaniu wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę powrotna do domu.
-Nie mogę się nim nacieszyć.-stwierdziłam oglądając pierścionek.
-Czym?
-Pierścionkiem od mojego Mysiaczka.-ucałowałam go w policzek, a mężczyzna się zaśmiał.
-To chyba dobrze,prawda?
-Tak. Tak się cieszę,że będę miała cię już na zawsze.
-Nawet nie wiesz ile stresu mnie to kosztowało.-zaśmiał się.-Ale było warto.
-Nie było takiej opcji żebym ci odmówiła.
-Cieszę się bardzo, Myśka. Ucałowałbym cie,ale prowadzę. Zrobię to na miejscu.
-Spokoooo Myśku.

Po długiej podróży w korkach dojechaliśmy do domu. Padliśmy na łózko od razu.

-Zmęczona?
-Ale szczęśliwa, bo z tobą.- ucałowałam go.
-HA!
-Aluuś?
-Tak?
-Kocham Cię.
-A ja ciebie. Mam być szczery?
-Jak zawsze.
-Wiesz.. Żadna kobieta nie dała mi tyle co ty. Nie dała mi tyle radości ,powodów do uśmiechu.. Żadna nie była ze mną szczera. Ty jesteś. Kocham cię Skarbie i chce byś była szczęśliwa. Zrobię wszystko, bo chcę widzieć twój uśmiech. Wiem, że mnie kochasz kiedy przytulasz mnie na dobranoc. Kiedy czuwasz żebym zasnął. Nigdy nie mówiłem o uczuciach do ciebie. Zwykłe "kocham cię" i tyle. Nie mówiłem, bo nie potrafię, ale przy tobie się nauczyłem i to jest w tym wszystkim najfajniejsze, że jestem taki jakiego chcesz ty mnie. -spojrzał mi w oczy, a po moim policzku spłynęła łza. Alek mnie pocałował czule i otarł łzę uśmiechając się.
-Jesteś taki i takiego cię kocham. Gdyby mi ktoś powiedział pierwszego dnia mojej pracy z wami, że będę z Tobą i będziemy się tak mocno kochać, to bym tego kogoś wyśmiała.
-Tak jak ja. Jesteś moja i już. Jestem twój i już.-przytulił mnie. Wyszłam z jego objęć i położyłam się na plecach.
-Przytul się ty.
-Tak bardzo kocham.-pocałował mnie i wtulił się we mnie tak bardzo mocno. Chwyciłam poduszkę i walnęłam go w plecy. Po chwili Alek sięgnął po poduszkę i mi oddał. I tak zaczęła się wojna na poduszki.


-Ogarnij się już!-krzyknęłam przez śmiech.
-Bo przegrywasz? 
-Tak.- śmiechnęłam. Położyłam go na plecy i usiadłam na jego brzuchu i przytuliłam się .


-Kochanie?- spytał.
-No?
-Śpimy?
-Tak.
-Ok, buzial na dobranoc- pocałowałam go mocno i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Mężczyzna mnie przytulił i po chwili grzecznie zasnęliśmy.







1

niedziela, 4 czerwca 2017

Rozdział 8: " Proszę daj mi wytłumaczyć!"

*Alek*

Obudziłem się wcześniej niż ona. Uśmiechnąłem się widząc "rozwaloną" na łóżku Ankę. Przykryłem ją kołdrą i poszedłem do kuchni. Kawa i przegląd maila w poszukiwaniu tego, na który czekam od dłuższego czasu. Od jubilera, który wykonuje na zamówienie ten jedyny i najpiękniejszy pierścionek dla niej. Jest, aż serce mi zadrżało. Otworzyłem wiadomość, w której mogłem przeczytać:

"W załączniku zdjęcia. Możliwość odbioru od 11-20 każdego dnia za pokwitowaniem."

Pobrałem zdjęcia. Przejrzałem je wszystkie i był taki jaki bardzo chciałem. Spojrzałem na zegarek. Było po 12. Ubrałem się szybko i pojechałem po pierścionek. Był piękny, tak jak ona. Jeśli odmówi... będzie mi cholernie smutno i oddam go jej jako prezent. Jeśli się zgodzi będę najszczęśliwszy na świecie.
Po powrocie do domu sprawiłem wrażenie, że cały czas byłem w salonie.

-Hej..-zobaczyłem dziewczynę.
-Hej,jak się spało?
-Jezu... Tak bardzo dobrze, że jeju..- powiedziała zaspana i się uśmiechnęła.
-Cieszę się bardzo. Śniadanie?
-Nie,nie chce... Będe rzygać chyba...-pobiegła do łazienki, a ja za nią. Kiedy wyszła była blada.
-Skarbusia...co się dzieje??
-Ostatni raz tak rzygałam jak zaszłam w ciążę... Ale nie jestem w ciąży... Nie mam pojęcia czemu tak mnie złapało..
-Ok.. Połóż się. Przyniosę ci śniadanie.

Pobiegłem na dół i zrobiłem coś na szybkości do jedzenia. Wróciłem na górę z tacką ze śniadaniem.

-Kochanie,zjedz..
-Ok...
Ania zjadła trochę, ale bez przekonania.

-Kocham cię.. Odpoczywaj.
-A ty?
-A ja będę w domu cały czas.
-Ok.

Poczekałem aż dziewczyna zaśnie. Poszedłem na dół i usiadłem do komputera. Czas mi szybko zleciał i nim się obejrzałem była już pora pakowania się do ginekologa. Obudziłem Anie i kiedy się ogarnęła pojechaliśmy do kliniki.

-A pan?-spytał mnie lekarz.
-Chce żeby został...-odpowiedziała ledwo Ania. Chwyciłem ją za rękę. Lekarz zrobił usg.
-I co panie doktorze?-spytałem.
-Wszystko już w porządku. Możecie się starać o dziecko jeśli chcecie.-odetchnąłem,ona też. Była słaba i blada. Grypa żołądkowa jak nic. Po powrocie do domu ułożyłem ukochaną do spania.
-Cieszę się,że badania wyszły dobrze...-mruknęła.
-Ja też się cieszę,ale teraz odpoczywaj.

Po kilku minutach Ania znowu pobiegła do łazienki.

-Alek...
-Co tam?
-Jak ja przeżyje tą grypę to obiecuje ci...
-Ty mi nic nie obiecuj. Przeżyjesz. Do łóżka i odpoczywać. -Ucałowałem ją. Znowu zaczekałem aż zaśnie i poszedłem do salonu. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem Paula.

-Cześć,co jest?-spytałem.
-Jajco.-odpowiedział naburmuszony. -Pogadamy?
-Jasne.

Usiedliśmy w salonie.

-Alek ja już nie wiem jak mam z nią rozmawiać, bo zaraz się to kończy awanturą...
-Może czasem ugryź się w język?
-Gryzę i to zbyt często... Jak wy przechodzicie przez trudny czas?
-Nie mamy takiego...
-No tak.. To co mam zrobić?
-Wiesz.. Kiedy mamy sprzeczkę na noc i widzę, że moja ma nadal focha to wiesz co robię?
-Co?
-Przytulam się do niej i mowie jej,że pomimo wymiany zdań nie pozwolę na to by zasypiała smutna i bez przytulasa. Wtedy ona sama się do mnie przytula i kolejnego dnia jest już w porządku.
-A reszta?
-Rozmawiaj z nią o wszystkim.
-Jak o wszystkim?
-No normalnie ja pierdziu... O pogodzie, o ubraniu, o jedzeniu, o siatkówce, o seksie i reszcie rzeczy.
-Ona się wstydzi..
-Wstydzi się? Patrz, moja Anka też się wstydziła, a teraz co drugie słowo to z podtekstem jest.
-Niby jak to zrobiłeś?
-Rozmawiałem z nią. Ty też powinieneś, bo rozmowa to najważniejszą częścią związku. Nie macie o czym gadać to nie wróżę przyszłości. I to mówię Ci ja - rozwodnik, imprezowicz i alkoholik po odwyku.
-Tyle,że Anka jest osobą otwartą, a Amy nie... Ona nie powie mi o pewnych rzeczach, bo się wstydzi.
-To zapewnij ją,że jak ci powie to ty jej nic nie zrobisz. Bo na się boi. Tak jak Ania na początku. "-Powiedz co się dzieje.- A nie będziesz krzyczał?" Mów spokojnie, szeptaj by wiedziała, że mówisz tylko do niej.
-Od ciebie to takie łatwe to jest...
-Może i łatwe, ale nie wiesz ile mnie to wszystko kosztowało. Zresztą dobra, nie ważne. Zwracaj uwagę na szczególiki. Paznokcie przede wszystkim jak są pomalowane i wgl. Na oczy. Na ubiór.
-Jak mowie,że ma nową bluzkę i że mi się podoba to ona,że stara bluzka, a ty dopiero teraz ją widzisz.
-Dlatego ja mowie "jesteś dziś śliczna" wystarczy by się zarumieniła.
-A jak znosi twoje pomeczowe fochy?Bo moja ma wywalone.
-To daj je powód do tego by nie miała. Ja Cię sunę, Paul mam Ci wszystko mówić?
-Jak mam jej dać ten "powód"?
-No nie wiem, nie znam jej. Ja Ani mówię prawdę i tyle.
-Jaka prawdę?
-Że jest moja motywacją do grania, że to jej wszytko zawdzięczam, bo ona mnie postawiła do pionu..
-A po wygranych?Amy tylko się cieszy po wygranych.
-Ania razem ze mną siada oglądać przegrany mecz. Analizuje go ze mną. Wyciąga ze mną wnioski.
Po wygranym meczu nie śpimy całej nocy. Spędzamy ją we dwoje i nie wchodzi tu w grę łózko, no chyba,że oboje padamy jak zabici. Wspólna kąpiel,gra na PS, jedzenie,robienie sobie głupich zdjęć i reszta rzeczy,które jeszcze bardziej nas do siebie zbliżają.
-Jesteście nienormalni.
-Noo-zaśmiałem się.
-A jak wy to robicie,że tak wszystko jest słodkie... Też chce tak... Amy podcina mi skrzydła,a ja ją kocham i nie chce innej.
-Jak Ania się lepiej poczuje pogada z nią. Ona wyciągnie z niej coś. Ta kobieta z każdego coś wyciągnie.
-Taa,a z ciebie najwięcej. Tak jak z tą wódka,co po powrocie z Rosji nas przyłapała.
-Wiesz,że ja nie umiem kłamać.
-To po co jej mówiłeś,że poszliśmy w cug na cztery dni.
-Alek??-usłyszałem ją.
-Cio tam Rybko?-usiadła na moich kolanach.
-Rzygam,rzygam i rzygać przestać nie mogę...
-Ale żadnych innych objawów nie masz?
-Nie... Brzuch mnie nie boli, głowa też nie..
-Kurde... Zaczynam się martwić...
-Piłeś coś?
-Nie,a czemu pytasz?
-Zawieź mnie na ostry dyżur.
-Dopiero po 24 h mogę. Wytrzymaj.
-Ok... Idę na gore..-ucałowała mnie i poszła.

*Ania*

Wróciłam do łózka i cały czas mnie mdliło. Zadzwonił mi telefon. Amy??
-Halo?-odebrałam.
-Hej. Możesz rozmawiać?
-Tak. Mów śmiało,co tam?
-Wiesz,bo...
-Tak?
-Jestem w ciąży i boje się o tym mu powiedzieć..
-Ale to jego dziecko?
-Tak... Tylko się kłócimy i wgl...
-Ja mu powiem...
-A to wypada tak?
-Tak. Mogę mu zasugerować, że sam spyta, ale wtedy masz mu powiedzieć prawdę.
-Ok...
-Spoko już idę na dół.

Kiedy wstałam doznałam olśnienia i czułam się lepiej. Zeszłam na dół i byłam już głodna.

-Paul?
-Tak.
-Jak tam Amy?Pogodziliście się?
-Nie... Dlatego tu jestem... Jest nerwowa, kłócimy się... Nie wiem o co chodzi... Nic tylko chodzi płacze i śmieje się na zmianę...
-Lotman, może ona w ciąży jest?-spytał mój Alek i się zaśmiał.
-Powiedziałaby..
-Oj,weź. Zapytaj. Skoro mówisz, że jest wstydliwa to może po prostu się boi ci o tym powiedzieć.-wytłumaczył Alek.
-Myślisz?
-No tak!
-Ok,to ja spadam.

Paul wybiegł z domu,a ja podeszłam do mojego Achrema.

-Już to sobie wyobrażam jak Lotman wpada z wielkim impetem do domu. Nie wykańcza ledwo Amy tym na zawał i od razu mówi: "jesteś w ciąży! wiedziałem!"
-Alek, ale ona jest w ciąży. Dzwoniła do mnie kilka sekund temu.
-Serio??
-Tak.
-No to się wkopał.
-Ej! Jak tak możesz!-pacnęłam go w ramie.
-Żartowałem. Jak się czujesz?- spytał.
-Głodna jestem.
-Zrobić ci coś?
-Poproszę.
-Ok. -Ucałowałam go w czubek głowy. Alek zrobił mi sałatkę. Była identyczna jak ta,którą jadłam w Gdańsku. Wzięłam ją do sypialni gdzie poszłam razem z Alkiem. Usiadłam na łóżku i jadłam pomału.
-Może nie jedź jutro nigdzie..?
-Czemu?-spytałam z pełną buzią.
-No,bo powinnaś wyleczyć to coś,co cię tak męczy.
-Nie wiem..

Kiedy zjadłam ucałowałam mężczyznę i zeszłam do kuchni. Przy okazji chęci przewietrzenia się zajrzałam do skrzynki pocztowej. List do Alka. Otworzyłam go i zobaczyłam jakieś zdjęcia, na których jest Alek z jakąś dziewczyną. Albo się ściskają, albo Alek całuje ją w policzek, albo ona jego. Nerwowo przełknęłam ślinę i z najgorszą myślą poszłam na górę.

-Alek?
-Słucham Kochanie?
-Więc mówisz mi,że mnie kochasz?
-Tak. Kocham cię.
-Ale tylko mnie?
-Tak. Skąd to pytanie Żabciu?
-Stąd!!!-wykrzyczałam i rzuciłam w niego zdjęciami. Mężczyzna zdziwiony podniósł zdjęcia i je obejrzał.
-Skąd to masz?
-Ze skrzynki pocztowej!!
-Ania to nie tak.-zaczął mnie uspokajać,kiedy sięgałam rzeczy by się wyprowadzić.
-Nie chce znać prawdy!! Nie obchodzi mnie to!!
-Ania,ale to nie jest tak jak myślisz.

Po długiej awanturze w końcu zeszłam na dół.

-PROSZĘ DAJ MI WYTŁUMACZYĆ!-wykrzyczał kiedy stałam pod drzwiami.
-Nie chce żadnych wytłumaczeń!!!-otarłam łzy.-Miało być pięknie!! Nie potrzebnie do ciebie wracałam,bo ty już zdążyłeś sobie jakąś znaleźć!! Myślałam,że masz lepszy gust!!!

-ALE TO JEST SIOSTRA,WARIATKO MOJA!!-wykrzyczał i wyrzucił zdjęcia za siebie odchodząc ode mnie. Nie wiedziałam jak mam zareagować... Kolejna łza spłynęła po mojej twarzy... Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać chowając twarz w dłoniach. W pewnym momencie poczułam jak mężczyzna mnie przytula i całuje w czubek głowy. Było mi strasznie głupio...
-Przepraszam.. Nie wiedziałam,że masz siostrę... Przepraszam... To wszystko przez to,że boję się ciebie stracić...-wyłkałam.
-Nie płacz już... Zapomnijmy o tym wszystkim... Kocham cię... Zostań tu ze mną...-Objęłam go.
-Zostanę...bo cię kocham...
-Ok. Wstań Rybko. Otrzemy łezki i już. Wszystko gra.
-Przepraszam... Na prawdę...
-Nie przepraszaj mnie już. Kocham cię i przestań płakać.
Kiedy Alek mnie uspokoił poszliśmy do sypialni. Przebrałam się w piżamę i położyłam.
-Ania??
-Tak?
-Jutro po popołudniowym treningu wyjeżdżamy do Wrocławia na jedna noc i jeden dzień.
-Po co? Czemu? A treningi?
-Spoko. Wszystko już jest ogarnięte. -dał mi pstryczka w nosek.
-A po co chcesz tam jechać?
-Zobaczysz.-Uśmiechnął się.
-Ok..

Wtuliłam się w ukochanego. Pocałowałam go w tors i zaczęłam głaskać po plecach. Jeju... Jak ja mogłam być taka głupia... Chciałam go zostawić,bo na zdjęciach była jego siostra...

Obudziłam się w nocy. Zeszłam do kuchni z myślą zjedzeni "czegoś". Niestety pusta lodówka była.

-Kochanie? Co tu robisz?- spytał zaspany.
-Głodna jestem...
-O rany... -podrapał się po policzku - nie zrobiłem zakupów.
-O nie...i co teraz?
-Nie chce mi się jechać, wytrzymasz do rana?

 Podeszłam do mężczyzny i obejmując jego buzię pocałowałam go.


-Pojadę.-mruknął zaspany.
Kilka minut później Alek przywiózł mi coś do jedzenia. Ubrany w kurtkę wszedł na górę z siatkami.

-Dziękuję, że pojechałeś.
-Nie ma za co. Mówiłem Ci już, że mnie kiedyś wykończysz?
-Nie.
-No to Ci mówię. - zaśmiał się i usiadł na łóżku. Położyłam go na plecy i dałam mu buziaka.
-Mam buty na nogach, nie dam się wciągnąć - zaśmialiśmy się.
-Wyluzuj, Miśku.
-Od kiedy mam Ciebie to mam całkowity luz.- zrobiliśmy noski-noski.


-To dobrze.
-Jemy i śpimy?
-Taaaaaaak!

Siedząc na łóżku razem zjedliśmy. Nasze rozmowy trwały i trwały. W końcu przytuliłam się do niego. Mężczyzna pocałował mnie w czoło, a ja czułam się najbezpieczniej w świecie. Przy nim...nic mi się nie stanie...





1

poniedziałek, 22 maja 2017

Rozdział 7: "Zostaw mnie!"


-Ania?
-Hm?
-Budź się już pomału.-ucałował mnie w ramię.
-A która godzina?
-8.30 i za chwilę śniadanko.
-Ok,już wstaję.

Poszłam do toalety, gdzie zwymiotowałam. Nie wiem czym to było spowodowane. Wzięłam prysznic i ubrałam się.

-Alek?
-Tak?
-Rzygałam krwią...-zrobiło mi się słabo, ale siatkarz mnie w ostatniej chwili złapał. Położył mnie na łóżku i zadzwonił po lekarza. Cała się trzęsłam, bo się bałam.
-Już lekarz idzie. -pogłaskał mnie po czole. - Spokojnie. Boli cię coś?
-Tak, brzuch...
-O mój Boże... Tylko nie nasz brzusio... Pokaż gdzie cię boli?
-Tutaj-położyłam jego dłoń na zaokrąglonym brzuszku czując skurcze i wielki ból.
-Co się dzieje!!-wpadł lekarz i zaczął mnie badać.
-Rzygałam krwią i mam skurcze straszne...
-O nie... Nie uratujemy już tego dziecka.. Do szpitala!!-wykrzyczał. Nie wiem kiedy znalazłam się w szpitalu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Alka. Zaczęłam płakać widząc krew na swoich dłoniach i kołdrze. Sprawdziłam swój brzuszek..., którego nie było... Spanikowałam.
-Alek...
-Zostaw mnie!! Jesteś zwykłą idiotką!! Jak mogłaś mi to zrobić!! Jak mogłaś poronić nasze dziecko!!! Dziwka jak każda kobieta!!-uderzył mnie i wyszedł.
-NIE CHCĘ ŻYĆ!!!-Poderwałam się z krzykiem. Byłam spocona.. Zapaliłam lampkę i obejrzałam swoje dłonie. Były czyste i nie było na nich krwi. Chwyciłam telefon i zaczęłam oglądać kołdrę. Ta też była czysta. Leżałam sama w łóżku i podpierając głowę o kolana zaczęłam płakać.
-Kochanie..? W porządku?-spytał mężczyzna.
-Nie...-ryknęłam płaczem, a Alek mnie przytulił.
-Opowiedz mi...

Opowiedziałam wszystko ukochanemu płacząc.
-Spokojnie, to był tylko zły sen.-słysząc to odetchnęłam i jeszcze bardziej wtuliłam się w mężczyznę.
-Kocham Cię bardzo Alek...
-Ja ciebie też bardzo kocham, Mysia. Uspokój się już. To był tylko zły sen. Weźmiesz prysznic? Jesteś cała mokra.
-Tak..
Poszłam wziąć prysznic, pod którym wypłakałam swoje. Kolejna zarwana noc...
Po prysznicu wróciłam do łózka. Skuliłam się i nie potrafiłam przestać płakać.
-Za chwilkę wracam.-ucałował mnie i wyszedł z pokoju. Tak bardzo chciałam tego dziecka. Teraz, przez to wszystko, czuję się okropnie...

*Alek*

Zapukałem do pokoju lekarza.
-Alek?-otworzył.
-Tak. Przepraszam, że budzę... Masz doktor jakieś leki uspokajające?
-Ania?
-Tak... Jeszcze tak źle to nie było chyba... Cała się trzęsie i płacze... Chciałbym żeby jeszcze pospała...
-Biedni jesteście,oboje.. Wejdź. Zaraz coś znajdę na to.
Lekarz zaczął wyjmować wszystkie leki.
-Nasenne czy uspokajające?
-Uspokajające. Bez przesady, nie będę jej karmił nasennymi tylko po to żeby się wyspać.
-Oj Alek, Alek. Ona wygrała cię na loterii. Trzymaj. Najlepiej podaj jej do popicia sok. Byle nie grejfrutowy.
-Ok.
Wziąłem leki i pobiegłem do Ani. Nalałem jej soku do szklanki i podałem lek do ręki.

*Ania*

-Co to?
-Proszek, który pomoże Ci się uspokoić, żebyś mogła pospać jeszcze.
-Ok...
Połknęłam proszek i wypiłam zawartość szklanki. Siedziałam na łóżku, a Alek usiadł tuż za mną i przytulił się do mnie. Lekko kołysząc się i uspokajając mnie sprawiał, że przy nim czułam się bezpiecznie i pomału zapominałam o koszmarze.

*Alek*

Minęło co najmniej pół godziny nim Ania przestała płakać. Nie trzęsła się już, ale łkała. Przyznam się. Przysypiałem już, ale każdy jej ruch mnie wybudzał.
-Aluś??
-Tak?
-Mogę w końcu zasnąć?
-Tak, Mysiu. Powinnaś już dawno mi chrapać. - dałem jej pstryczka w nosek.
-To ja się położę i śpię... Ale ty też...
-Tak. Oboje Robaczku. -odetchnąłem. Przytuliłem mocno dziewczynę i szybko zasnęliśmy.
Obudził nas budzik. Odłożyłem telefon i przytuliłem jeszcze Anię.

*Ania*

Alek mnie tak czule przytulał, że wgl nie chciałam wychodzić z jego objęć, a co dopiero z łózka.
-Pospałaś trochę?- spytał uśmiechnięty.
-Jak mnie potem przytuliłeś, to zasnęłam i było mi dobrze, cieplutko i wgl.
-No to cieszę się bardzo.-ucałowałam go w podbródek.
-Wstajemy?-spytałam.
-Tak.
-Ale najpierw prysznic? Razem?
-Koniecznie.
Po wspólnym prysznicu zeszliśmy na śniadanie. Wzięliśmy tace i wzięliśmy swoje porcje.
-Smacznego.-ucałował mnie w policzek.
-Dziękuję.-Uśmiechnęłam się.
-Kurde,Alek.-zaczął Paul.
-Co?
-Jak wy to robicie?
-Co?
-Że jesteście tacy fajni dla siebie? Że kipicie miłością na każdym kroku i wgl??
-Tak?
-Noo i nie udawaj, bo jesteście słodcy i aż milo na was popatrzeć nawet jak się całujecie.-zaśmialiśmy się.
-Po prostu się kochamy i mamy gdzieś innych zdanie. Rozmawiamy ze sobą o wszystkim bez wstydu, bez żadnych ograniczeń. I tyle. A co? Z Amy się nie układa?
-Nie...-mruknął.
-Jak chcesz możemy pogadać.
-Ok,to chodź.
-Ej, nie ma tak. Miłość się rządzi własnymi prawami, ale to nie znaczy, że macie nie jeść śniadania. -zawróciłam ich i spojrzałam na pusty dwuosobowy stolik.-Tam macie wolny stolik. Idźcie tam pogadać. I macie zjeść!
-Dzięki -ucałował mnie Alek i odszedł. Tuż obok mnie usiadł Jaeschke.
-Co słychać Thom?
-Spoko. Chciałbym pogadać?
-O czym?
-No,bo wiesz... Poznałem taką dziewczynę. Fajna jest i wgl,ale ma chłopaka...
-Oo kochany, nie wsadzaj kija w mrowisko.
-No tak,ale oni się kłócą i wgl. On ją olewa, a ona się boi podjąć jakiekolwiek kroki..
-Jak ma na imię?
-Aleksandra.
-O fajnie,ja mam tak na drugie. Zresztą nie ważne. Ty byś chciał coś więcej?
-Tak..
-Hm.. Pisałeś do niej już?
-Nie.
-To zjedz i napisz do niej. A przed meczem napisz do niej żeby trzymała kciuki. Zobaczymy co odpisze i będziemy dalej myśleć. Ej, ale jak będziemy w Rzeszowie to chce ją poznać. Nikt nie może być ładniejszy ode mnie.
-Spoko, spoko. Dzięki - pocałował mnie w policzek, co zauważył Alek. Zmierzył nas wzrokiem, a ja mu pokazałam żeby się popukał w głowę.

Kiedy zjadłam odstawiłam tacę i wyszłam ze stołówki. Kierując się korytarzem do pokoju rozmyślałam o swoim kolejnym koszmarze.

-Andzia!-usłyszałam i się obejrzałam.-Zaczekaj!-krzyknął biegnący Alek.
-Gdzie idziesz?-spytał obejmując mnie ręką.
-Do pokoju.
-A nie masz chęci na spacer?
-Nie,chyba nie... Zresztą.. Przepraszam Cię,chciałabym pobyć sama...-odeszłam od siatkarza.
-Kochanie,co się dzieje?-zatrzymał mnie.
-Nic... Po prostu dzisiejszy koszmar nie daje mi spokoju... Czemu miałam krew na rękach?-spytałam i zaczęłam płakać. Alek mnie przytulił i oparł się plecami o ścianę.
-Mysia... Nie płacz... Sny mają o tyle to do siebie, że są zmyślone... Nigdy się nie spełniły i nie spełnia...
-Ale to tak jak bym to ja zabiła to dziecko...-wyłkałam.
-Nie ma mowy o tym,Rybko... Zrobiłaś co mogłaś by to dziecko chronić jak najmocniej... Wina jest tylko i wyłącznie lekarza,nie twoja.
-A sen?
-A sen był głupi i bez sensu,bo w życiu bym cię nie zostawił,nie uderzył i nie wyzwał od dziwek.
-Ok...-otarłam łzę.
-Uuuu,rozmazałaś się. Ale to nic. Panuje nad sytuacja.-zaśmiałam się.
-Już?-spytałam kiedy Achrem ocierał mój rozmazany tusz,a obok przechodził Thomas.
-Ej,Thom,masz chusteczkę?
-Mam.
-To daj jedną.

Po chwili Alek dostał chusteczkę i otarł nią moje oczy.

-Dobra,jesteś piękna.-uśmiechnął się.-W porządku już?
-Tak..
-Ok. To dawaj całusa.
-Nie,no co ty.. Jeszcze ktoś zobaczy i będzie heca.
-Oj daj spokój.-namiętnie mnie pocałował.
-Ok? - zaśmialiśmy się.
-O! Achremy!- zawołał Paul.
-No?
-Idziecie na film?
-Jaki?
-Nie wiem,Gavin coś wymyślił.
-Idziemy?-Spytał mnie Alek.
-Taaak!
-Idziemy.
Poszliśmy do sali odpraw i tam oglądaliśmy film. Nie interesował mnie. Dla mnie liczyło się to,że Alek mnie przytula.
-Kocham Cie- wyszeptał mi do ucha,a ja zawstydzona wtuliłam się w mężczyznę.

*Alek*

Ania nigdy nie przepadała ze seria filmów "Szybkich i wściekłych". Wtulona we mnie udawała,ze ja interesuje. Do czasu. Do momentu,w którym zasnęła. I nie przeszkadzały jej nawet okrzyki zachwytu chłopaków czy śmiechy. Miała twardy sen,a ja miałem nadzieje,że chociaż trochę będzie miała spokojnego snu.
Film się skończył. Delikatnie pogłaskałem dziewczę e po policzku,a ona otworzyła swoje piekne oczy.
-Co tam?
-Film się skończył już. Chodź,idziemy do siebie.
-Yhym.
Dziewczyna siedząc na moich kolanach zaczęła się przeciągać.
-Pospałaś?
-Tak.
-Nie wiesz jak bardzo się cieszę.- Ucałowałem ja i usłyszałem jak jej zaburczało w brzuchu.
-Głodna jestem?-zaśmialiśmy się.
-Może troszeczkę.-pocałowała mnie.
-To chodź,trzeba coś z tym zrobić.

*Ania*

Zeszliśmy na stołówkę razem niestety nic kucharki nie miały mi do zaoferowania,gdyż szykowały kolację już..
-To co teraz?-spytałam.
-Chcesz coś ciepłego zjeść? Na co masz ochotę?
-Na naleśniki twojej roboty!-obejmując jego szyje pocałowałam go,a mężczyzna się zaśmiał.
-No na to musisz poczekać aż będziemy w domku. Wymysł coś innego.
-Ok. To chce zwykłą kanapkę z pasztetem drobiowym.
-Ok. To chodź,pójdziemy do sklepu. Przejdziemy się i wgl. A potem zjesz.
-Ok. Kto ostatni w pokoju ten ciamajda!-pobiegłam korytarzem. Alek mnie dogonił i złapał. Wziął mnie na ręce i się zakręcił by potem mnie ucałować.
-Kocham cięeeee!- zakręcił się ze mną.
-A ja ciebie kocham.- pocałowałam go. -I pamiętaj,że tobie jednemu na tym świecie ufam.
-A ja tobie jednej,bo reszta,to tylko tło naszego szczęścia. -Pocałowaliśmy się. Alek mnie postawił na podłogę i poszliśmy do pokoju. Przebrałam się i poszliśmy na spacer.
-Sztuczne masz pazurki? -spytał kiedy go niechcący udrapałam w dłoń.
-Nie.. Naturalne. Przepraszam,nie chcący to było.
-Eee,jak naturalne to mnie drap-zaśmiał się i zakręcił mną jak w tańcu.
-Nie będę cię drapać. No chyba,że po nosku.-delikatnie podrapałam go po nosku.
-Gdzie chcesz. Sama malowałaś?
-Tak.
-Jak od kosmetyczki te moje pazurki-pocałował mnie w dłoń.
-Fajnie,że to zauważasz.
-Kochanie. Ja nie tylko to zauważyłem. -pocałował mnie.
poszliśmy do sklepu i zrobiliśmy zakupy. Wróciliśmy do hotelu.
-Oo! W końcu! -zawołał Paul.
-Co tam?
-Nic,tylko u was jeszcze nie byłem.
-To chodź.

We trójkę poszliśmy do naszego pokoju. Alek zrobił mi kanapki z pasztetem i ogórkiem. Były pyszne.

-No,najadłaś się?
-Taaak!
-Pokaz mi,jak się najadłaś.
Podniosłam bluzkę do góry,a Alek ucałował kilkakrotnie mnie w brzuch.
-No! Moja ty!
-Twoja!-zaśmiałam się.-Wygrajmy ten mecz szybciutko i wracajmy do domu...-rzuciłam się na łózko.
-Mała,nie podoba ci się tutaj?
-Podoba...
-Ale?
-Ale chce cię mieć tylko dla siebie.
-Ojejejejej. -zaczął mnie przedrzeźniać.
-Ej!-rzuciłam w niego poduszką-Jak będziemy w domu to muszę do lekarza..
-Do ginekologa?
-Nie,do psychologa?
-Czemu?
-Na kontrole po-depresyjną.
-A kiedy do mnie na kontrole przyjdziesz?-zaśmiał się.
-Czego?
-Całkowity przegląd.
-Erotoman!-śmiechnęłam.
-No może trochę.
-Nie wiem.. Jak zasłużysz.-położyłam się na brzuchu i podparłam podbródek o dłonie.
-A nie zasługuje?!-zaśmiał się.
-Bo ja wiem.-zaśmiałam się
-To się dowiedz.
-Od kogo?Od ciebie?
-Jak ode mnie to bardzo zasłużyłem.-zaśmialiśmy się. Alek usiadł na podłodze i namiętnie mnie pocałował.
-Za co dostałam takiego buziaka?
-Za to,że tu jesteś.
-Ej,to ja chce częściej.-potargałam jego włosy,a Alek się zaśmiał. -Mysiu.. Co ci dolega?
-Nic.
-Widzę.
-Mam lekkiego stresa.
-A nie powinieneś się mobilizować?
-Powinienem,ale jakoś nie działa.
-Mysiu...-zeszłam na podłogę i go przytuliłam.
-Tak?
-Jesteś najlepszy więc spoko. Dasz rade Alek. Ja w ciebie wierzę.
-I to mi wystarczy.-pocałował mnie i przytulił.
-Kocham cię,Aluś.
-Moja najukochańsza Ryba.
-Mój,mój,mój,mój,mój,mój!-zaśmiałam się,a Alek się szczerze uśmiechnął. Oparliśmy się o siebie czołami i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Kocham cię.-powiedzieliśmy równocześnie i zaczęliśmy się śmiać.
-Będzie dobrze Kapitanie. Ty się nie martw. A nawet jeśli przegracie to nic. Najlepszym się to też przydarza.
-Gdyby nie ty to ja bym już dawno zginął w tym świecie.
-I vice versa Mysiu,vice versa.

Siedząc w ciszy chwyciliśmy się za dłonie i spletliśmy nasze palce. Objęłam jego szyje i pocałowałam go w czoło by potem go przytulic. Głaskając go po głowie chciałam go uspokoić. Alek wtulił się we mnie jeszcze bardziej. Całowałam go w czubek głowy,bo chciałam by wiedział,że jestem przy nim i nie jest z tym wszystkim sam. Wiem,że te mecze,dalekie podróże też odbijają się na jego zdrowiu psychicznym jak i fizycznym.

-Jezu.. Wstaje,bo usnę przed meczem przy tobie.-poderwał się.
-To źle? Wypoczniesz chociaż chwilę...
-Ale obudzę się dopiero po meczu-zaśmiał się i mnie pocałował. Wstaliśmy z podłogi. Potem odprawa i mecz.

Pojechaliśmy na halę.

-Alek,spokojnie. Dasz radę.-poklepałam go po plecach.
-Ok. Dzięki,że dziś tu jesteś.
-To mój obowiązek. Będę trzymać kciuki!-Pocałowałam go, a mężczyzna pobiegł na rozgrzewkę. Zwykle się nie stresował przed meczami. Chyba,że tego nie dostrzegałam do tej pory...

Cztery sety,trzy dla nas,jeden dla Trefla. Tuż po ostatnim gwizdku Alek przybiegł do mnie i przytulił mnie mocno całując jak by to był mecz o życie.

-Dałeś rade!-przybiliśmy piątki.
-Dzięki tobie. Dzięki. -ucałował mnie. Nadal nie rozumiałam jego zachowania. Ale.. To je siatkarz tego nie ogarniesz.
-Ale się spociłeś. Ale to nic,umyjesz się. -zaśmialiśmy się.-Idź tam do nich. Widzimy się w autokarze.

Po dwóch godzinach od spotkania w końcu byliśmy w drodze do domu. Położyłam się na siedzeniach i próbowałam zasnąć.

-Śpimy?-przykucnął obok Alek.
-Nie mogę zasnąć...
-To może ja przytulę,hm?
-Koniecznie.
Alek usiadł obok i przytulił mnie.

*Alek*

W autokarze była cisza.
-Ułóż się wygodnie.-wyszeptałem do dziewczyny,która usiadła na moich kolanach i wtuliła się we mnie.
-Tak będzie dobrze.
-Ok,a teraz spróbuj zasnąć.
-Kocham cię.
-A ja ciebie kocham.
Przytuliłem ukochana i sam próbowałem zasnąć. Jednak zmęczenie dawało o sobie znać i nie pozwalało mi iść spać.
-Alek?
-Co tam?
-Ja wrócimy do domu bierzemy kąpiel w wannie.
-Tak,koniecznie.

*Ania*

Kiedy się obudziłam byłam w domu. Przykryta kocem leżałam na kanapie w samej bieliźnie. Jak dobrze nie mieć na sobie rajstop. Wstałam i poszłam do kuchni w której widziałam palące się światło. W pomieszczeniu zobaczyłam Alka. Spał oparty o stolik,na którym stała szklanka z sokiem.
-Alek..
-Co?
-Czemu tu śpisz?
-Nie śpię. Tak sobie siedzę..
-A czemu tu siedzisz?
-Nie wiem. -usiadłam na jego kolanach.
-Popatrz mi w oczy.-wykonał moja prośbę,a ja zobaczyłam zmęczenie i potrzebę snu.
-Masz śliczne oczy.
-A ty zmęczone i potrzebujące odpoczynku.
-Może i tak,ale...
-Nie ma żadnego ale. Idziemy...-przerwał mi.
-wziąć kąpiel w wannie?
-Czekałeś? Specjalnie?
-Tak,czekałem,bo należy ci się odpoczynek.
-Mysiu...
-No chyba,że nie chcesz.
-Chce z tobą zawsze.
-No to chodź.
-Wezmę tylko ubranie
-To weź i moje,co?
-Ok.

Zabrałam ubranie i poszłam do łazienki. Były świeczki i romantyczny nastrój.

-Ojej jak tu fajnie..
-Może nie jest to na sto procent romantyczne,bo jest środek nocy,ale powiedzmy,że na 95.
-98%-zaśmiałam się.
-Niech będzie.
Alek się przytulił do moich pleców i całując mnie delikatnie powodował na moim ciele gęsią skórkę.
-Mam gęsią skórkę.
-Widzę ją.
-Yhym,ale nie przestawaj,to przyjemne.
Alek zdjął powoli ze mnie bieliznę,po chwili sam się rozebrał i weszliśmy do wanny. Położyłam się na mężczyźnie,który każdym swoim dotykiem mojego ciała powodował u mnie dziwne uczucie w żołądku.
-Mysiu..
-Słucham?
-Koniecznie muszę jutro do ginekologa,pamiętaj.
-Na którą?
-Na 16.
-Pojedziemy. Ej,a czemu koniecznie?
-Bo chce cię w końcu dorwać w łózku. -zaśmiałam się.
-Ej,to ja myślę,że to jest bardzo,ale to bardzo ważna wizyta-śmiechnęliśmy. Chwyciłam dłonie mężczyzny.
-Masz silne dłonie.. Żylaste...
-No są żylaste. Wychodzi siłownia.
-Bardzo dobrze,bo wiem,że jesteś silny.
-Andzia...słuchaj...?
-Tak?
-Jak to jest?Czujesz się bezpiecznie przy mnie?
-Oczywiście,że tak. Skąd to pytanie?
-Nie wiem. Jakoś mi przyszło do głowy.
-Przy tobie się czuje tak bezpiecznie jakby za oknem było tysiąc ochroniarzy. Ale przystojnych,męskich,silnych,kochanych. Taki jesteś ty.A ty? Co czujesz jak cię przytulam?
-Co czuje?Spokój na pewno. Wiem,że nie jestem na tym świecie sam. Że odnalazłem to czego szukałem cale życie,czyli miejsce na ziemi. Czuje,że jest ze mną ktoś na kim mogę zawsze polegać. Wiem,że mnie kochasz,że liczę się dla ciebie.
-Oj,kocham Cię bardzo mocno. Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak mocno. I jeśli kiedyś w przyszłości powiesz mi,żebym ci to udowodniła to bym skoczyła za ciebie w ogień.
-Nie skoczyła byś.
-Dlaczego?
-Bo bym ci nie pozwolił-zaśmialiśmy się.-Albo skoczył bym razem z tobą. Kocham Cię i wiem, powtarzam się,i kocham cię.-zaśmialiśmy się i pocałowaliśmy.

Po kąpieli poszliśmy do sypialni i tam wtuleni w siebie zasnęliśmy.


1

środa, 19 kwietnia 2017

Rozdział 6: "Ty byłeś gościnnie"

Trzymając się za ręce poszliśmy na zbiórkę.
-Zajmij nam miejsca,a ja to wrzucę do schowka- ucałował mnie i się uśmiechnął.

*Paul*


-Cześć Ania.-przywitałem się.

-Hej,Paul.
Dziewczyna usiadła w wolnym miejscu.
-Ej,chłopaki,dziewczyny. Kontrola pojazdu. Mamy wysiąść wszyscy.- powiedział Gavin. Wyszliśmy.
-Paul,co to za dziewczyna?- wskazał na Anię nasz stażysta statystyk.
-Ania Kamińska,menadżer zespołu.
-Fajna dupa. Podbijam.
-Nie radzę,bo wpakujesz się w gips. -zatrzymałem go. Niedaleko nas stała najpiękniejsza para na świecie -Ania i Alek. Tak się cieszę, że są znowu parą.
-Zrób dzióbek- poprosił Alek, a dziewczyna wykonała jego prośbę. Po chwili siatkarz ją pocałował i przytulił.

*Alek*

-Mój dziubasek jesteś.-powiedziałem przytulając się do pleców dziewczyny.
-A ty mój! I cię nie oddam!- odwróciła się i objęła moją szyją rękoma, by po chwili dać mi całusa.

*Ania*

-Mój bohater.-Ucałowałam go. Razem wsiedliśmy do pojazdu. Usiedliśmy na końcu i słuchając muzyki wtuliliśmy się w siebie.
-Zasypiam...-położyłam nogi na siedzenie obok i wtuliłam się jeszcze bardziej w ukochanego.
-Zasypiaj.-uśmiechnął się patrząc mi w oczy.
-Buzi-wyszeptałam, a mężczyzna delikatnie pocałował moje wargi. Alek sięgnął telefon i włączył jakąś wolną i spokojną muzykę,którą słyszeliśmy przez słuchawki.
-Czemu zmieniłeś?
-Bo chcę żebyś się chociaż trochę przespała,wiesz? Miałaś ciężką noc.
-Noom.. Niestety taki mój los...- westchnęłam.
-Dlatego tyle razy Ci powtarzam,Kochanie. Budź mnie jeśli będzie się coś działo. Prawda?
-No tak,ale chce żebyś się wyspał chociaż ty...
-Ale ja się nie wyśpię wiedząc, że ty nie możesz spać. I koniec tematu, masz mnie budzić choćby nie wiem co.
-No dobrze.
-No ja zobaczę.-zaśmiał się i zrobiliśmy "noski-noski". Alek mnie pocałował i dodał -Śpij, Ryba. Ja jestem przy tobie.

*Alek*

Kilka minut później Ania zasnęła i miała spokojny sen. Nie wierciła się, spokojnie oddychała więc i ja byłem spokojny. Grając na telefonie, który trzymałem w rękach tuląc ukochaną przyszło mi powiadomienie z instagrama od Paula. Spojrzałem się na niego z politowaniem i zaśmiałem. Sprawdziłem, czego on znowu ode mnie chce. No tak, mogłem się tego spodziewać. Zdjęcie zrobione przed chwilą. Idiota. Odłożyłem telefon, a Ania poderwała się z moich kolan z krzykiem.
-Co się stało?!-przybiegł Paul.
-Nic, to był tylko zły sen...-odpowiedziałem uspokajając płaczącą dziewczynę - Spokojnie, Andziu, jestem przy tobie...
-Nie zostawiaj mnie...
-Nie zostawię.. Bądź spokojna już... Mysiunia..-otarłem jej łzy. Dziewczyna pokiwała głowa na potwierdzenie i sięgnęła z torebki chusteczki i lustereczko. Otarła oczka i zdjęła z siebie pikowana czarną kurtkę i szalik.

*Ania*

Usiadłam na kolanach Achrema w szarej sweterkowej tunice i kozakach na szpilce do kolan.





Poprawiając ich suwak spojrzałam na Jaeschke, który zrobił głupią minę. Zaczęłam się śmiać,a zaraz po mnie Thomas.
-Jaeschke, nie podrywaj mojej panny.-zaśmiał się Alek i pocałował mnie w skroń, kiedy się do niego przytuliłam.
-Dlaczego?! A będę! A co!?
-Oj!Pchasz się w gips!
-No wiesz, ktoś tu musi być facetem z jajami żeby zarywać do twojej kobity.
-Nie boisz się?-zaśmiałam się.
-Nie.
-Thomas?-spojrzałam na niego.
-No dobra, może trochę.
-Jaeschke?
-Oj dobra,tyle jest innych dziewczyn.-zaczęliśmy się śmiać.
-Nie jest ci gorąco w tej bluzie?-spytałam Achrema.
-Nie, mogę się tylko rozepiąć.-uśmiechnął się i rozpiął suwak bluzy.
-Zjadła bym pączka.
-Paczka? Ty sama jesteś jak ten pączuś- zaśmiał się.
-Co?!
-No tak. Taka słodka, mięciutka, cieplutka i wgl.-śmiechnął Alek.
-Nie eee. Kiedy postój?
-W zasadzie to już.
-To ja idę po paczka. Chcesz coś?
-Kawę,ale to sam pójdę.
-Nie. Zostań ja ci wezmę.
-Nie,to ty zostań, a ja pójdę.-ukradł mi całusa.
-No dobra,ale i tak muszę wysiąść na siku.
-Tylko nie siedź tam długo,żebyśmy cię nie zostawili.-ucałował mnie w policzek i zarzucił na moje plecy swoją bluzę.
-Załóż kurtkę Alek.
-Taki mam zamiar.
-Ok.
-Proszę Gavin twoja bluza, Kochanie- przedrzeźniał nas Winters ze Schmittem.
-Winters, ty chyba dawno nie miałeś biegu na czas chyba...- warknęłam.
-Co? Miałem.- powiedział i wyrwał Schmittowi swoją bluzę.
-Tylko paczka chcesz?-spytał mnie Alek.
-Nie. Chcę gorącą czekoladę toffi i jakiś gratis od ciebie.-ucałowałam go i odeszłam.
-Wykończy mnie ta kobieta.
-Coś mówiłeś, Alek?
-Że cię kocham.- westchnął, a chłopcy się tylko zaśmiali się.
-Tak też myślałam.
Stałam i stałam w kolejce na siku,bo trafiła sie przed nami wycieczka. Zdjecia i autografy u chłopaków nie miały końca pewnie.
-Pani Ania Kamińska?-spytała blondynka.
-Tak?
-O matko! Co pani tu robi?! Można z panią zdjęcie.
-Oczywiście.
Uśmiechnęłam się do zdjęcia.
-Nie ma to jak selfi w toalecie Orlenu- zaśmiałyśmy się.
-Dzięki.
-Nie ma za co.
Weszłam w końcu do kabiny i załatwiłam swoja potrzebę. Poprawiłam makijaż i przeczesałam włosy.
-Pani Ania, a bluza??-obejrzałam się. Ooo, to by mi Alek dal popalić. Ale cicho. Nikt nic nie wie.
-O rany! Dzięki! Ale by mi dali popalić!
Zabrałam bluzę i wyszłam z budynku. Kiedy wszystkie nastolatki już przestały przyklejać się do mojego Achrema w końcu mogłam do niego podejść.
-Gdzie pączek?- warknęłam.
-Wyobraź sobie, że nawet nie weszliśmy do środka.
-Dobra, ja pójdę.
Zostawiłam mu bluzę i poszłam zrobić upragnione zakupy. Spakowana weszłam do autokaru i odnalazłam Achrema.
-Twoja kawa,serek i kajzerka,bo musisz coś zjeść.
-Dziekuję-ucałował mnie.
-Oddasz w naturze -usiadłam i zaczęłam pić gorącą czekoladę toffi.
-Kochanie odstaw na chwilę kawę?- poprosił. Wzięłam łyka i postawiłam ją na przejściu.
-Co chcesz?
-A nic. - mruknął i obejmując moje policzki wycałował szybko moją buzię. Otarłam udawaną ślinę z twarzy i wytarłam o niego dłonie. - O Ty Mała!!- powiedział i powtórzył czynność.
-Jeszcze usta!-zrobiłam dziubek, a Alek dał mi całusa. Sięgnęłam po kawę i śmiejąc się zaczęłam ją pić.
-Co masz?-spytał Alek.
-Gorącą czekoladę toffi, którą musiałam sobie kupić sama, Kochanie. Chcesz?- wyszczerzyłam się.
-Nie, daj mi tylko całusa.-ucałowałam go. Zaczęłam jeść paczka.
-Daj mi.-dałam Alkowi gryza, a ten przekazał paczka Paulowi, a Paul Thomasowi, który dokończył bułkę.
-Ej,no a ja???-zaczęłam się śmiać.
-Twoja strata.-odezwał się Jaeschke.
-Thomas,zamilcz!
-Nie płacz, nie płacz zaraz będziesz miała.
Po kilku minutach przyszedł Alek z dwoma pączkami.
-Proszę, Kochanie. Zjadaj ładnie. -ucałował mnie i usiadł obok.
-Ej,ale teraz się nie dzielę.-śmiechnęliśmy. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Zaczęliśmy grać w karty i butelkę. Zakręciłam butelką i wypadło na Jaeschke.
-Ok,Thomas idź do Kowala i powiedz, ze chcesz loda. -walnęliśmy śmiechem,a po chwili zamilknęliśmy. Jaeschke wstał i poszedł do trenera.
-Trenerze.
-Co tam Thomas?
-Bo wiesz...-obejrzał się na nas.
-No mów,mów.
-Bo ja to bym chciał loda.-jebneliśmy śmiechem,a Kowal się tylko obejrzał i:
-Wracaj na miejsce,a Z WAMI TO JA SIĘ JESZCZE POLICZĘ!!-krzyknął.
-Dobra,ja nie gram. -wtuliłam się w Achrema szyję.
-W porządku?
-Chyba za słodko było.
-Chcesz wody?
-Piłam...
-Ale mdli cię,czy co ci się dzieje?
-Mdli i brzuch mnie boli.
-Ok. Ja też nie gram.
-Bohaterze, przyjmij tę chustę na dowód mojej wdzięczności- wypiszczał Jaeschke podając Achremowi mój szalik.
-Jaeschke, księżniczko! - poruszył brwią Achrem.
-Dobra, weź spier...-przerwałam mu.
-Jaeschke! Przypominam Ci, że przy mnie się nie przeklina kurwa mać!- wykrzyczałam i śmiejąc się wtuliłam w Alka.

Kiedy byliśmy w końcu w Gdańsku tuż obok był ten sklep, w którym Alek kupił mi dużego misia.
-Alek??
-Tak?
-Wejdziemy do tego sklepu?
-A chcesz?
-Chcę.
-No dobra, po kolacji?
-A co? Głodny jesteś?
-No jestem, więc nie idź przede mną, bo ci zjem te żabie udka.
-Nie goliłam nóg.
-O fu!-pacnęłam go i chwyciłam jego dłoń.


Zameldowani poszliśmy do swoich pokoi. Wzięłam prysznic i przebrałam się dresową sukienkę. 






-Ania?-usłyszałam Alka.
-Nooo?- spytałam i wyszłam z łazienki.
-Kurczę...-podrapał się po głowie.
-Co?
-Ja mam taką piękną kobietę?-zakręcił mną jak w tańcu.
-Przestań,bo spalę buraka.-powiedziałam zawstydzona.
-Jesteś na prawdę piękna- pocałował mnie w czoło.
-Dzięki. 
-Nie wstydź się-uśmiechnął się i dotykając dłońmi mojej szyji pocałował mnie.



-Nienawidzę tych wyjazdów..
-Wiem Skarbie, ale taką mamy pracę.- uśmiechnął się i przytulił mnie.
-Dobrze, że mam ciebie-westchnęłam.
-Dobrze, że mamy siebie,bym powiedział.
-No tak.-uśmiechnęłam się i go pocałowałam.



-Kolacja?
-Tak,Kochanie.

Chwyciłam dłoń ukochanego i poszliśmy na stołówkę. Zjadłam sałatkę z piersi kurczaka,której wzięłam nawet dokładkę.
-Smakuje?
-Smakuje.
-To wcinaj.
-Jak wrócimy do domu,zrobisz mi taką?-spytałam Achrema.
-Tak. Tylko spisz składniki.
-Ok.-ucałowałam go w policzek, a mężczyzna się uśmiechnął. Zawsze to robi kiedy go całuje w policzek. Po kolacji poszliśmy do pokoju.
-Ania,idziemy na spacer?
-Tak,tak,tak!
-To ubieraj dupala i idziemy.
Poszliśmy na starówkę,gdzie zrobiliśmy sobie kilka zdjęć. W drodze powrotnej weszliśmy do sklepu.
-Oo,Alek...-powiedziałam smutno widząc malutkie śpioszki.
-No takie malutkie,ale przyjdzie jeszcze czas kiedy my będziemy mieli szkraba malutkiego.
-Gdyby nie ja,to już byśmy mieli...
-Kochanie.. Rozmawialiśmy o tym. Nie cofamy się wstecz,tak?
-Tak. -otarłam łzę.-Chodźmy stąd...-pociągnęłam go za dłoń. Poszliśmy do naszego pokoju i usiedliśmy na łóżku.
-Kochanie,nie smuć się.. -przytulił mnie.
-To wszystko jeszcze we mnie siedzi...
-Wiem,Skarbie,ale musimy dalej żyć. Nie możemy patrzeć wstecz,tylko do przodu.
-Wiem..ale to nie jest takie łatwe...-otarłam łzę.
-Razem powinno nam być lżej..
-I jest.. bo chociaż jest nas dwoje.
-Dlatego się nie martw już,tak? Wina była lekarza,bo idiota nie powiedział,że to ciąża pozamaciczna i latać ci nie wolno...
-Ok...
-Obiecuję ci Rybko jak tu stoję,że będziemy mieć jeszcze dzieci. Ale odpocznijmy psychicznie od tematu.
-Tak, koniecznie. -wtuliłam się w Achrema.
-Ej,czy to nie jest ten sam pokój,w którym pocałowałeś mnie pierwszy raz?
-A jaki mieliśmy wtedy?
-7?Chyba.
-Znaczy się,ja miałam,bo ty wtedy byłeś u mnie gościnnie.
-No tak,tak. Dlatego teraz,Kochanie pocałuje Cię tak jak wtedy.
-Ej,ale czekaj. Kłócić się nie będziemy tak jak wtedy?
-Jak chcesz,możemy.-zaśmialiśmy się.
-Hmm.. Tylko o co?-po chwili zastanowienia oddalam się czułemu pocałunkowi.



-I kłócić się nie zamierzam.-dodał Alek.
-Tak bardzo się cieszę, że mam cię z powrotem.-wtuliłam się w niego.
-Bo bez ciebie to już było nudno.
-I bez ciebie.
-Idziemy spać?
-Tak.  Mam nadzieję, że pośpisz trochę?
-Ja też tak myślę.

Przebrałam się i położyłam się do łóżka. Wtuliłam w ukochanego mężczyznę i zasnęłam.

2

niedziela, 2 kwietnia 2017

Rozdział 5: "Z rana to chyba dobra wiadomość."


Kolejnego dnia obudziłam się przy ukochanym. Spał tak słodko,że nie mogłam się powstrzymać od nie zrobienia zdjęć. Odłożyłam telefon i delikatnie głaskając mężczyznę po torsie wpatrywałam się w niego.
-Nie śpisz?-spytał.
-Nie.
-To śpij.-zaśmiał się.
-Nie!-usiadłam na jego brzuchu.
-Co tam Ryba?
-A nic. Kocham cię bardzo.
-Z rana to chyba dobra wiadomość. -zamknął oczy,a ja zaczęłam go łaskotać.
-Myśka,czy ja mam zaraz się do ciebie dobrać?
-Nie dasz rady.
-Żebyś się nie zdziwiła.
-Zaskocz mnie.
Alek położył mnie na plecach i zaczął łaskotać i całować.
-I co?
-Nooo powiem ci,że tęskniłam,Mysiu.
-Ja też tęskniłem.
-Przytul się do mnie i nie wychodzimy z łózka.
Alek się do mnie przytulił i włożył swoja dłoń pod moja bluzkę.
-Alek?
-No?
-Zabierz rękę z mojego cycka..-zaśmiałam się.
-Nie.
-Zresztą nawet nie masz na czym trzymać tej ręki,bo cycki to ja mam małe.
-Pokaż,bo nie wierze-zaśmialiśmy się.
-Spadaj. Erotomanie.- uszczypał mnie w udo.
-Kretynie!!
-Co?!
-Bolało!
-To daj pomasuje teraz.
-Spadaj..-udałam focha.
-Ok. -Mężczyzna wyszedł z łózka i wyszedł z sypialni. W tym czasie wzięłam prysznic,założyłam świeżą bieliznę od CK i zakolanówki z kokardką. Położyłam się na brzuchu i zrobiłam sobie zdjęcie. Wrzuciłam na instagrama i oznaczyłam Achrema. Po kilku minutach mężczyzna przyszedł z taca w ręku.
-Co masz?
-Śniadanie.
-Mój ty!-klepnęłam go w tyłek.
-Wstawaj zjemy.
-Za chwilę,dokończę odpisywać.
-Wstawaj.
-Nie.-Achrem ugryzł mnie w udo.
-Alek!! Przestań mnie gryźć!
-Na pewno chcesz ze mną spędzić cały dzień w łóżku?
-Yhym.
-No to się przyzwyczajaj.
-Jasne..-pokazałam mu język, w który mnie pocałował. Po śniadaniu obejrzeliśmy razem film.
-Aluś..
-No?
-Zrobisz mi masaż?
-Koniecznie. Połóż się na brzuszku i się wyluzuj.
Alek zaczął delikatnie masować moje łydki,uda i plecy. To było takie przyjemne. Po masażu Alek przytulił się do mojej pupy.
-Alek,bo ci puszcze bąka.
-Trudno. -zaśmiał się. Zrobiłam nam zdjęcie i wrzuciłam na portal.
-Ania?
-Nom?
-Co ci ginekolog powiedział?
-Powiedział,że..-spojrzałam w kalendarz-Ze mam żyć bez seksu przez jeszcze dwa tygodnie.
-A co ci powiedział dentysta?
-Żebyś się bujał i zapomniał o jakichkolwiek rozrywkach-zaczęłam się śmiać.
-Pokaz mi to na piśmie.-Walnęłam śmiechem.
-Nie. Wytrzymaj.
-No dobra..
Po kolejnym posiłku wzięłam szminkę, której tak bardzo Alek nie znosi.




-Co zmierzasz? - spytał z przerażaniem i zaczął się cofać widząc,że maluje usta.
-A jak myślisz?
-Nie, Kotek... tylko nie szminka... - powiedział zrezygnowany i zaczął się śmiać.
-Tak, Alek. Szminka i to czerrrwona! - ucałowałam jego policzek, a mężczyzna uciekając na dół zaczął się wycierać.
-Jesteś nie normalna! Nie gadam z Tobą!-pobiegłam za nim na dół.
-Alek psytul...- wyciągnęłam ręce.
-Nie dam się nabrać! Ja cie przytulę,ą Ty mnie całego wymażesz w tym czymś. NIE!- zasłonił się krzesłem, a mnie już bolał brzuch od śmiania się.
-Ej,dobra. Odkładam szminkę...
-Na pewno? - wychylił się zza krzesła.
-Tak, chodź...
-No dobra... ale jak mnie wymażesz to się wyprowadzam..
-Gdzie? Jak u Ciebie mieszkamy.-walnęłam śmiechem.
-Dobra! Cicho!-odstawił krzesło śmiejąc się. Po chwili podszedł do mnie i mnie przytulił, a ja mając nadal szminkę na ustach, ucałowałam go w jeden policzek, drugi policzek i podbródek. Teraz to mnie zabije. Ale cicho.
-Chodź na górę.-chwyciłam jego dłoń.
-Ok, ale zaraz. Nie mam z tobą zdjęcia- o.o.
Alek sięgnął telefon i włączył aparat.
-MYŚKA!!-wykrzyczał widząc szminkę na swojej twarzy,a ja spierdzieliłam na górę.
-Ja nie wiem co Ci zrobię! Chociaż nie. Wiem już!-zrobiłam maślane oczka kiedy wszedł do sypialni. Mężczyzna popatrzył na mnie.
-Nie patrz tak na mnie!-wskazał na mnie palcem.-Tym razem się nie nabiorę-oparł dłonie o swoje biodra o spojrzał w bok. Po chwili się zaśmiał i mnie przytulił.
-Nie mogę z Tobą normalnie-ucałował moją szyję śmiejąc się.
-Ale kochasz mnie?-zrobiłam oczy jak kot ze Shreka.
-Kocham.-odpowiedział lekko się uśmiechając. Patrząc mi w oczy odgarnął moją grzywkę i mnie pocałował.
-Mój Mysio.-narysowałam palcem na jego torsie serduszko.
-Moja Mysia.-wyszeptał mi do ucha,a ja wiedziałam,że jestem dla niego jedna.-To co? Zrobimy to zdjęcie?-spytał.
-Ej,a szminka na twojej buźce?
-Szminka jest twoja,buźka jest moja. Więc lepiej biegnij po tą szminkę i popraw mi te ślady,bo nie będzie ich widać na zdjęciu.-zaśmiał się.
-Ale ty nie znosisz...
-Dla. Ciebie. To zniosę,biegnij.
-Mój!
-Twój,twój. Ja pierdziele...-przetarł twarz dłonią i się zaśmiał. Pobiegłam po szminkę i pomalowałam nią swoje usta,by potem wycałować Achrema, który mocno zacisnął oczy.
-Już?-spytał i otworzył jedno oko.
-Tak.-położyłam się obok niego na łóżku.
-All for love,baby.-pocałował mnie.
-Zrób to zdjęcie,Mysiu! Wyglądasz super!
-Raczej jak pederasta..-uśmiechnął.
-Ale mój pederasta-walnęliśmy śmiechem.
-Ok,jedno i miejmy to już za sobą.
Alek włączył przednią kamerę. Kiedy się przejrzał,załamał się,a ja miałam pompę. Oczywiście na zdjęciu wyszedł naturalnie w takim stanie-przerażony. A ja trzymając w dłoni szminkę cwaniacko się uśmiechnęłam.
-Kocham Cie,Dziubie.
-Dobra,dobra,a teraz weź i mi to zmyj.
Zmyłam z Alka tą szminkę.
-Ty się śmiej.. dla mnie to stres..
-Czemu?
-Kiedyś mnie dziewczyna urządziła,że jakiejś alergii dostałem. Tylko,że potem się okazało,że posmarowała usta podróbki,w której był alergen. Leżałem w szpitalu,bo nie mogli znaleźć przyczyny.
-Moje biedactwo..-pogłaskałam go po głowie i chciałam go ucałować.
-Stop. Zmyj to z ust i pogadamy.-śmiechnęliśmy. Kiedy zmyłam szminkę objęłam szyję ukochanego i ucałowałam jego usta,kiedy ten kładł się na łózko.
-Moje szczęście-cmoknął mnie.
-To daj całusa.
-Tylko czekam na to!-ucałował mnie i położył się tuż obok mnie. Splótł nasze dłonie i patrząc się na mnie,uśmiechnął się.
-Alek?
-Słucham?
-Kocham Cię..
-Ja ciebie też kocham,Myśka.-przytulił mnie mocno i zasnęliśmy.
Kiedy się obudziłam byłam sama. Zeszłam w bieliźnie i zakolanówkach na dół. Przeszłam przez salon nie zauważając siedzących gości do kuchni.
-Kochanie.-przestraszył mnie zarzucając na moje barki swoja bluzę.
-Co? Nie strasz mnie.
-Ubierz bluzę,bo Paul i Gavin przyjechali.
-O.o. Dużo widzieli??
-Za dużo. -pocałował mnie w czoło,a ja się w niego wtuliłam.
-Mój Mysio.
-Twój. -pocałował mnie w czubek głowy.
-Wezmę prysznic i idę spać.
-Spać?! Przecież dopiero wstałaś.
-Tak,bo musimy rano wstać.
-Spakuj się.
Poszliśmy do salonu. Powiedziałam trochę z chłopakami.
-Ania,a ty jak?-spytał Paul.
-Dobrze,bo mam go z powrotem.-cmoknęłam Achrema w policzek,a ten mnie objął.
-Ojj jak słodko.
-No słodko,słodko. -uśmiechnął się Alek.

*Paul*

-Ej,Alek,chodź dasz mi ta kartę i spadamy.
-Ok.
Poszliśmy pokoju z jego rzeczami meczowymi. Alek dał mi kartę.
-Ej,jak ona się trzyma?
-Wiesz,różnie bywa,tak? Czasem się rozpłacze bez powodu albo zacznie się denerwować. Nie spokojne noce mnie martwią. Ona twierdzi,że bywało gorzej niż teraz. Zamyśla się patrząc w okno.
-A te zadrapania?
-Cięła się... Jak pokazała mi brzuch załamałem się.. Bo tam też się cięła.
-O ja cię pierdziele... Ej,ale ma ciebie teraz. Kochacie się i wgl więc powinno być już tylko lepiej..
-Mam taka nadzieję,bo ja się liczę z tym, że to była dla niej trauma...
-Ale to było też i twoje dziecko. Ty tego aż tak nie przeżyłeś.
-Przeszedłem przez to tez ciężko. Nie okazywałem tego,bo musiałem być przy niej. Dawać jej to wsparcie,a sam nie sypiałem po nocach. To było coś okropnego... Do tej pory nie wiemy czemu tak się stało. Lekarze mówią,ze to przez lot..
-I tej wersji się trzymaj.
-A co innego mi pozostało?
-No tak... Ej,ale tak od innej strony,to ci powiem,że...no... Jest mega. To ciało,figura,pupka jak piłka. Wow. Pilnuj jej,bo wilki się zlecą.
-Dobra,dobra. Jest moja i nic do tego nikomu.
-Spoko,żartowałem tylko. Mam swoją.
-No!

*Ania*

Siedziałam i czekałam na Alka.
-Wstawaj Schmit,jedziemy.-zawołał Paul. Po chwili zostaliśmy sami. Matko jutro ten wyjazd.
-Alek.. Zostań ze mną w domku jutro... Nie jedz..
-Chciałbym,ale mecz sam się nie wygra. Chodź się spakujemy i idziemy spać. Tak też było. Zasnęłam wtulona w ukochanego,ale nie na długo.
-NIEEEEEE!!!!-wykrzyczałam i zerwałam się z łóżka budząc przy tym Alka.
-Ania,spokojnie już...-chwycił moją dłoń.-To był tylko sen. -Zaczęłam płakać.-Jejku... Jesteś cała spocona... Weźmiesz prysznic?
-Wezmę..
Po kilku minutach wróciłam do łózka.
-Chodź do mnie.. -usiadłam na jego kolanach. -Chcesz pogadać?
-Nie chce...
-Co ci się śniło?
-Straszne rzeczy... Wielki ból i cierpienie bo straciłam w jednym momencie ciebie i dziecko...
-Spokojnie,ja tu jestem i nie wybieram się nigdzie bez ciebie. Spokojnie... Cichutko Mysiaczku. -uspokajał mnie. Kiedy to zrobił już wgl nie zasnęłam. Alek wręcz przeciwnie.
Wstałam i zrobiłam nam śniadanie. Zaspany Alek zszedł do salonu witając mnie całusem.
-Hej..Wyspałeś się?
-Tak.. A ty znowu nie pospałaś..-przytulił mnie.
-Przyzwyczaiłam się,ale i tak teraz to Pikuś.. Bo jesteś przy mnie...
-Chciałbym byś przesypiała całą noc.. Spokojnie..
-Ja też..
-To nie myśl o tym. To już było dawno i zaczęliśmy wszystko od nowa. Żyj tym co jest teraz. Tym, że tu jesteśmy. Że się kochamy,że mamy szanse na lepsze jutro.
-Kocham Cię bardzo.
-Kocham cię bardziej.
-Zjadaj i jedziemy.
0
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.