Obudziłem się wcześniej niż ona. Uśmiechnąłem się widząc "rozwaloną" na łóżku Ankę. Przykryłem ją kołdrą i poszedłem do kuchni. Kawa i przegląd maila w poszukiwaniu tego, na który czekam od dłuższego czasu. Od jubilera, który wykonuje na zamówienie ten jedyny i najpiękniejszy pierścionek dla niej. Jest, aż serce mi zadrżało. Otworzyłem wiadomość, w której mogłem przeczytać:
"W załączniku zdjęcia. Możliwość odbioru od 11-20 każdego dnia za pokwitowaniem."
Pobrałem zdjęcia. Przejrzałem je wszystkie i był taki jaki bardzo chciałem. Spojrzałem na zegarek. Było po 12. Ubrałem się szybko i pojechałem po pierścionek. Był piękny, tak jak ona. Jeśli odmówi... będzie mi cholernie smutno i oddam go jej jako prezent. Jeśli się zgodzi będę najszczęśliwszy na świecie.
Po powrocie do domu sprawiłem wrażenie, że cały czas byłem w salonie.
-Hej..-zobaczyłem dziewczynę.
-Hej,jak się spało?
-Jezu... Tak bardzo dobrze, że jeju..- powiedziała zaspana i się uśmiechnęła.
-Cieszę się bardzo. Śniadanie?
-Nie,nie chce... Będe rzygać chyba...-pobiegła do łazienki, a ja za nią. Kiedy wyszła była blada.
-Skarbusia...co się dzieje??
-Ostatni raz tak rzygałam jak zaszłam w ciążę... Ale nie jestem w ciąży... Nie mam pojęcia czemu tak mnie złapało..
-Ok.. Połóż się. Przyniosę ci śniadanie.
Pobiegłem na dół i zrobiłem coś na szybkości do jedzenia. Wróciłem na górę z tacką ze śniadaniem.
-Kochanie,zjedz..
-Ok...
Ania zjadła trochę, ale bez przekonania.
-Kocham cię.. Odpoczywaj.
-A ty?
-A ja będę w domu cały czas.
-Ok.
Poczekałem aż dziewczyna zaśnie. Poszedłem na dół i usiadłem do komputera. Czas mi szybko zleciał i nim się obejrzałem była już pora pakowania się do ginekologa. Obudziłem Anie i kiedy się ogarnęła pojechaliśmy do kliniki.
-A pan?-spytał mnie lekarz.
-Chce żeby został...-odpowiedziała ledwo Ania. Chwyciłem ją za rękę. Lekarz zrobił usg.
-I co panie doktorze?-spytałem.
-Wszystko już w porządku. Możecie się starać o dziecko jeśli chcecie.-odetchnąłem,ona też. Była słaba i blada. Grypa żołądkowa jak nic. Po powrocie do domu ułożyłem ukochaną do spania.
-Cieszę się,że badania wyszły dobrze...-mruknęła.
-Ja też się cieszę,ale teraz odpoczywaj.
Po kilku minutach Ania znowu pobiegła do łazienki.
-Alek...
-Co tam?
-Jak ja przeżyje tą grypę to obiecuje ci...
-Ty mi nic nie obiecuj. Przeżyjesz. Do łóżka i odpoczywać. -Ucałowałem ją. Znowu zaczekałem aż zaśnie i poszedłem do salonu. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem Paula.
-Cześć,co jest?-spytałem.
-Jajco.-odpowiedział naburmuszony. -Pogadamy?
-Jasne.
Usiedliśmy w salonie.
-Alek ja już nie wiem jak mam z nią rozmawiać, bo zaraz się to kończy awanturą...
-Może czasem ugryź się w język?
-Gryzę i to zbyt często... Jak wy przechodzicie przez trudny czas?
-Nie mamy takiego...
-No tak.. To co mam zrobić?
-Wiesz.. Kiedy mamy sprzeczkę na noc i widzę, że moja ma nadal focha to wiesz co robię?
-Co?
-Przytulam się do niej i mowie jej,że pomimo wymiany zdań nie pozwolę na to by zasypiała smutna i bez przytulasa. Wtedy ona sama się do mnie przytula i kolejnego dnia jest już w porządku.
-A reszta?
-Rozmawiaj z nią o wszystkim.
-Jak o wszystkim?
-No normalnie ja pierdziu... O pogodzie, o ubraniu, o jedzeniu, o siatkówce, o seksie i reszcie rzeczy.
-Ona się wstydzi..
-Wstydzi się? Patrz, moja Anka też się wstydziła, a teraz co drugie słowo to z podtekstem jest.
-Niby jak to zrobiłeś?
-Rozmawiałem z nią. Ty też powinieneś, bo rozmowa to najważniejszą częścią związku. Nie macie o czym gadać to nie wróżę przyszłości. I to mówię Ci ja - rozwodnik, imprezowicz i alkoholik po odwyku.
-Tyle,że Anka jest osobą otwartą, a Amy nie... Ona nie powie mi o pewnych rzeczach, bo się wstydzi.
-To zapewnij ją,że jak ci powie to ty jej nic nie zrobisz. Bo na się boi. Tak jak Ania na początku. "-Powiedz co się dzieje.- A nie będziesz krzyczał?" Mów spokojnie, szeptaj by wiedziała, że mówisz tylko do niej.
-Od ciebie to takie łatwe to jest...
-Może i łatwe, ale nie wiesz ile mnie to wszystko kosztowało. Zresztą dobra, nie ważne. Zwracaj uwagę na szczególiki. Paznokcie przede wszystkim jak są pomalowane i wgl. Na oczy. Na ubiór.
-Jak mowie,że ma nową bluzkę i że mi się podoba to ona,że stara bluzka, a ty dopiero teraz ją widzisz.
-Dlatego ja mowie "jesteś dziś śliczna" wystarczy by się zarumieniła.
-A jak znosi twoje pomeczowe fochy?Bo moja ma wywalone.
-To daj je powód do tego by nie miała. Ja Cię sunę, Paul mam Ci wszystko mówić?
-Jak mam jej dać ten "powód"?
-No nie wiem, nie znam jej. Ja Ani mówię prawdę i tyle.
-Jaka prawdę?
-Że jest moja motywacją do grania, że to jej wszytko zawdzięczam, bo ona mnie postawiła do pionu..
-A po wygranych?Amy tylko się cieszy po wygranych.
-Ania razem ze mną siada oglądać przegrany mecz. Analizuje go ze mną. Wyciąga ze mną wnioski.
Po wygranym meczu nie śpimy całej nocy. Spędzamy ją we dwoje i nie wchodzi tu w grę łózko, no chyba,że oboje padamy jak zabici. Wspólna kąpiel,gra na PS, jedzenie,robienie sobie głupich zdjęć i reszta rzeczy,które jeszcze bardziej nas do siebie zbliżają.
-Jesteście nienormalni.
-Noo-zaśmiałem się.
-A jak wy to robicie,że tak wszystko jest słodkie... Też chce tak... Amy podcina mi skrzydła,a ja ją kocham i nie chce innej.
-Jak Ania się lepiej poczuje pogada z nią. Ona wyciągnie z niej coś. Ta kobieta z każdego coś wyciągnie.
-Taa,a z ciebie najwięcej. Tak jak z tą wódka,co po powrocie z Rosji nas przyłapała.
-Wiesz,że ja nie umiem kłamać.
-To po co jej mówiłeś,że poszliśmy w cug na cztery dni.
-Alek??-usłyszałem ją.
-Cio tam Rybko?-usiadła na moich kolanach.
-Rzygam,rzygam i rzygać przestać nie mogę...
-Ale żadnych innych objawów nie masz?
-Nie... Brzuch mnie nie boli, głowa też nie..
-Kurde... Zaczynam się martwić...
-Piłeś coś?
-Nie,a czemu pytasz?
-Zawieź mnie na ostry dyżur.
-Dopiero po 24 h mogę. Wytrzymaj.
-Ok... Idę na gore..-ucałowała mnie i poszła.
*Ania*
Wróciłam do łózka i cały czas mnie mdliło. Zadzwonił mi telefon. Amy??
-Halo?-odebrałam.
-Hej. Możesz rozmawiać?
-Tak. Mów śmiało,co tam?
-Wiesz,bo...
-Tak?
-Jestem w ciąży i boje się o tym mu powiedzieć..
-Ale to jego dziecko?
-Tak... Tylko się kłócimy i wgl...
-Ja mu powiem...
-A to wypada tak?
-Tak. Mogę mu zasugerować, że sam spyta, ale wtedy masz mu powiedzieć prawdę.
-Ok...
-Spoko już idę na dół.
Kiedy wstałam doznałam olśnienia i czułam się lepiej. Zeszłam na dół i byłam już głodna.
-Paul?
-Tak.
-Jak tam Amy?Pogodziliście się?
-Nie... Dlatego tu jestem... Jest nerwowa, kłócimy się... Nie wiem o co chodzi... Nic tylko chodzi płacze i śmieje się na zmianę...
-Lotman, może ona w ciąży jest?-spytał mój Alek i się zaśmiał.
-Powiedziałaby..
-Oj,weź. Zapytaj. Skoro mówisz, że jest wstydliwa to może po prostu się boi ci o tym powiedzieć.-wytłumaczył Alek.
-Myślisz?
-No tak!
-Ok,to ja spadam.
Paul wybiegł z domu,a ja podeszłam do mojego Achrema.
-Już to sobie wyobrażam jak Lotman wpada z wielkim impetem do domu. Nie wykańcza ledwo Amy tym na zawał i od razu mówi: "jesteś w ciąży! wiedziałem!"
-Alek, ale ona jest w ciąży. Dzwoniła do mnie kilka sekund temu.
-Serio??
-Tak.
-No to się wkopał.
-Ej! Jak tak możesz!-pacnęłam go w ramie.
-Żartowałem. Jak się czujesz?- spytał.
-Głodna jestem.
-Zrobić ci coś?
-Poproszę.
-Ok. -Ucałowałam go w czubek głowy. Alek zrobił mi sałatkę. Była identyczna jak ta,którą jadłam w Gdańsku. Wzięłam ją do sypialni gdzie poszłam razem z Alkiem. Usiadłam na łóżku i jadłam pomału.
-Może nie jedź jutro nigdzie..?
-Czemu?-spytałam z pełną buzią.
-No,bo powinnaś wyleczyć to coś,co cię tak męczy.
-Nie wiem..
Kiedy zjadłam ucałowałam mężczyznę i zeszłam do kuchni. Przy okazji chęci przewietrzenia się zajrzałam do skrzynki pocztowej. List do Alka. Otworzyłam go i zobaczyłam jakieś zdjęcia, na których jest Alek z jakąś dziewczyną. Albo się ściskają, albo Alek całuje ją w policzek, albo ona jego. Nerwowo przełknęłam ślinę i z najgorszą myślą poszłam na górę.
-Alek?
-Słucham Kochanie?
-Więc mówisz mi,że mnie kochasz?
-Tak. Kocham cię.
-Ale tylko mnie?
-Tak. Skąd to pytanie Żabciu?
-Stąd!!!-wykrzyczałam i rzuciłam w niego zdjęciami. Mężczyzna zdziwiony podniósł zdjęcia i je obejrzał.
-Skąd to masz?
-Ze skrzynki pocztowej!!
-Ania to nie tak.-zaczął mnie uspokajać,kiedy sięgałam rzeczy by się wyprowadzić.
-Nie chce znać prawdy!! Nie obchodzi mnie to!!
-Ania,ale to nie jest tak jak myślisz.
Po długiej awanturze w końcu zeszłam na dół.
-PROSZĘ DAJ MI WYTŁUMACZYĆ!-wykrzyczał kiedy stałam pod drzwiami.
-Nie chce żadnych wytłumaczeń!!!-otarłam łzy.-Miało być pięknie!! Nie potrzebnie do ciebie wracałam,bo ty już zdążyłeś sobie jakąś znaleźć!! Myślałam,że masz lepszy gust!!!
-ALE TO JEST SIOSTRA,WARIATKO MOJA!!-wykrzyczał i wyrzucił zdjęcia za siebie odchodząc ode mnie. Nie wiedziałam jak mam zareagować... Kolejna łza spłynęła po mojej twarzy... Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać chowając twarz w dłoniach. W pewnym momencie poczułam jak mężczyzna mnie przytula i całuje w czubek głowy. Było mi strasznie głupio...
-Przepraszam.. Nie wiedziałam,że masz siostrę... Przepraszam... To wszystko przez to,że boję się ciebie stracić...-wyłkałam.
-Nie płacz już... Zapomnijmy o tym wszystkim... Kocham cię... Zostań tu ze mną...-Objęłam go.
-Zostanę...bo cię kocham...
-Ok. Wstań Rybko. Otrzemy łezki i już. Wszystko gra.
-Przepraszam... Na prawdę...
-Nie przepraszaj mnie już. Kocham cię i przestań płakać.
Kiedy Alek mnie uspokoił poszliśmy do sypialni. Przebrałam się w piżamę i położyłam.
-Ania??
-Tak?
-Jutro po popołudniowym treningu wyjeżdżamy do Wrocławia na jedna noc i jeden dzień.
-Po co? Czemu? A treningi?
-Spoko. Wszystko już jest ogarnięte. -dał mi pstryczka w nosek.
-A po co chcesz tam jechać?
-Zobaczysz.-Uśmiechnął się.
-Ok..
Wtuliłam się w ukochanego. Pocałowałam go w tors i zaczęłam głaskać po plecach. Jeju... Jak ja mogłam być taka głupia... Chciałam go zostawić,bo na zdjęciach była jego siostra...
Obudziłam się w nocy. Zeszłam do kuchni z myślą zjedzeni "czegoś". Niestety pusta lodówka była.
-Kochanie? Co tu robisz?- spytał zaspany.
-Głodna jestem...
-O rany... -podrapał się po policzku - nie zrobiłem zakupów.
-O nie...i co teraz?
-Nie chce mi się jechać, wytrzymasz do rana?
Podeszłam do mężczyzny i obejmując jego buzię pocałowałam go.
-Pojadę.-mruknął zaspany.
Kilka minut później Alek przywiózł mi coś do jedzenia. Ubrany w kurtkę wszedł na górę z siatkami.
-Dziękuję, że pojechałeś.
-Nie ma za co. Mówiłem Ci już, że mnie kiedyś wykończysz?
-Nie.
-No to Ci mówię. - zaśmiał się i usiadł na łóżku. Położyłam go na plecy i dałam mu buziaka.
-Mam buty na nogach, nie dam się wciągnąć - zaśmialiśmy się.
-Wyluzuj, Miśku.
-Od kiedy mam Ciebie to mam całkowity luz.- zrobiliśmy noski-noski.
Kilka minut później Alek przywiózł mi coś do jedzenia. Ubrany w kurtkę wszedł na górę z siatkami.
-Dziękuję, że pojechałeś.
-Nie ma za co. Mówiłem Ci już, że mnie kiedyś wykończysz?
-Nie.
-No to Ci mówię. - zaśmiał się i usiadł na łóżku. Położyłam go na plecy i dałam mu buziaka.
-Mam buty na nogach, nie dam się wciągnąć - zaśmialiśmy się.
-Wyluzuj, Miśku.
-Od kiedy mam Ciebie to mam całkowity luz.- zrobiliśmy noski-noski.
-To dobrze.
-Jemy i śpimy?
-Taaaaaaak!
Siedząc na łóżku razem zjedliśmy. Nasze rozmowy trwały i trwały. W końcu przytuliłam się do niego. Mężczyzna pocałował mnie w czoło, a ja czułam się najbezpieczniej w świecie. Przy nim...nic mi się nie stanie...
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuń