czwartek, 2 marca 2017

Rozdział 2: "Weźmy challange."


*Alek*

Kolejnego dnia przed wyjściem na trening pożegnałem się z obecną dziewczyną i wyruszyłem w drogę. Przyszedł mi SMS. Od razu odczytałem,ale jak się okazało nie była to wiadomość od tej dziewczyny, od której chciałbym by to była ta wiadomość.

"Uważaj <3"

Kiedy byłem na miejscu, przebrałem się i poszedłem na halę.

-Cześć. -uśmiechnąłem się do byłej dziewczyny.
-Cześć...-mruknęła. Zauważyłem, że na ręku dziewczyny jest lekkie zadrapanie. Nawiązałem rozmowę.
-Co się stało?-wskazałem na ranę.
-Zahaczyłam...-spojrzała mi w oczy-Nie ważne....-warknęła. Westchnąłem zasmucony i poszedłem na rozgrzewkę.
Po powrocie do domu chciałem być sam. Emila zaczęła sprzątać wszystko co przypominało mi Anię.
-Zostaw to zdjęcie.-stwierdziłem kiedy dziewczyna sięgnęła po nasze pierwsze wspólne zdjęcie.
-Czemu?
-Bo mi się podoba.
-Ale mi się nie podoba,bo tu jest ta zdzira!-Poderwałem się z kanapy i wyrwałem jej z rak ramkę ze zdjęciem.
-Nie nazywaj jej tak?
-Bo?
-Bo dzięki niej nadal jestem w drużynie.
-O Jezu... To się zdecyduj!!! Albo ona,albo ja?!-odetchnąłem słysząc to od Emilii.
-Nie wiem...Emila...
-Co?!
-No właśnie to...
-Aha,spoko... Zadzwoń jak się zdecydujesz, nara...

Dziewczyna zabrała torebkę i wyszła trzaskając drzwiami. Wpatrywałem się w zdjęcie i przypominałem sobie jak to było kiedy byliśmy razem.
Chwyciłem za telefon. Wybrałem jej numer.

*Ania*

Płakałam,bo to wszystko jest okropne... Zadzwonił mi telefon. Wyświetlił się "numer zastrzeżony". Odebrałam.
-Anna Kamińska,słucham?
-Cześć...
-Kto mówi?
-Ja...
-Czyli?
-Alek...-zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
-Co chcesz?
-Ciebie spowrotem...
-Zapomnij!-rzuciłam słuchawką.

*Alek*

Kiedy usłyszałem głośny rumor przeraziłem się.. Pobiegłem do auta tak jak stałem. Pojechałem do niej i wbiegłem do domu nie zważając na nic. Na środku salonu zobaczyłem rozwalony telefon. Dziewczyna leżała na kanapie i płakała. Nie wiem jaki był tego powód,ale serce mnie bolało. Chciałem przy niej być. Przytulić,ucałować. Nie mam nic do stracenia,bo straciłem wszystko razem z nią. Usiadłem na kanapie.

-Dlaczego płaczesz?-spytałem i sięgnąłem po pudełko z chusteczkami. Wyciągnąłem jedną i otarłem jej łzy,które zmywały jej tusz z rzęs. Nie odpowiedziała. Milczała i płakała,a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić... Ta cisza "zabiła" mnie najbardziej... Byłem obok, ale nic nie mogłem zrobić. To okropne uczucie...

-Nie wiem czemu płaczesz... Nie mam pojęcia czemu rozwaliłaś telefon...
-Nienawidzę cię. Nie chcę cię więcej widzieć.-powiedziała zaciskając mocno szczeki.
-Powiedz chociaż dlaczego?
-Bo mnie zostawiłeś wtedy kiedy Cię najbardziej potrzebowałam!!-wykrzyczała płacząc.
-JA????!!!-zaskoczyła mnie.-Przecież byłem przy tobie!
-Taaa,jasne... Wyjdź stąd...

Westchnąłem,bo nie miałem nawet siły na kłótnie z nią. Pozbierałem jej telefon i położyłem na ławie. Spojrzałem na nią ostatni raz,bo już nigdy więcej jej nie zobaczę...

*Paul*

-Amy,muszę jechać do Alka na chwilę.
-Po co?
-Nie chcę go zostawiać samego.. Od kiedy nie jest z Kamińską ma wielkiego doła... Martwię się o niego ..
-Ok,jedź,tylko uważaj.
-Spoko. Odezwę się gdyby coś.-pocałowałem ją w policzek. Wyszedłem z domu i wsiadłem do auta. Wpierw pojechałem do Anki,ale po półgodzinie stania pod jej drzwiami zrezygnowałem. Pojechałem do sklepu,ale zrezygnowałem z zakupów widząc długą kolejkę do kasy. Odstawiłem koszyk i wyszedłem. Pojechałem do Alka. Jego auto stało na podwórku,ale w domu nie paliło się żadne światło. Znowu stałem pod drzwiami jak głupi. Nacisnąłem na klamkę,drzwi się otworzyły same. Wszedłem do środka. Zdjąłem buty i poszedłem do salonu, w którym zobaczyłem przyjaciela. Pijanego przyjaciela. Przeszedł po mnie dreszcz i nerwowo przełknąłem ślinę widząc w jego dłoniach błyszczące ostrze.
-Co tu robisz sam?-spytałem,a mężczyzna lekko zadrżał.
-A co ci do tego?-wybełkotał.
-Nawet nie wiesz jak dużo-mruknąłem pod nosem zdejmując z siebie kurtkę, bo już wiedziałem, że nie będzie łatwo. Sięgnąłem telefon i wybrałem numer ukochanej.
-Słucham?
-Amy,zejdzie się trochę.
-A co?
-Opowiem ci w domu. Buźka.
-Pa.
Schowałem telefon do kieszeni i usiadłem w fotelu. Była cisza.
-Nie boisz się?-spytał mnie.
-Czego?
-Raczej o kogo?
-O kogo?
-O nią?
-Zależy pod jakim kątem patrzysz.
-Została sama,powi... Poewj... Musisz być w domu.
-Amy spotkała się z koleżankami u nas w domu,więc pomyślałem,że wpadnę do ciebie przyjacielu. -uśmiechnąłem się.
-CHCE BYĆ SAM!!-wykrzyczał.
-Nie Alek. Nie możesz być teraz sam.
-Bo co?
-Bo nie.
-Chce,być sam. Rozumiesz? Jeśli stąd za chwilę nie wyjdziesz to...-spojrzał na nóż.
-Alek... Wiesz... Ja się nie boję.
-Nie?
-Nie.
-No to weźmy challange.-uśmiechnął się i przystawił ostrze do swojego przedramienia.
-Nie Alek. Uspokój się! Do końca Cię już pogrzało?!
-Dlaczego?
-Bo masz dla kogo żyć.
-Dla kogo?
-Dla niej. Dla Anki. Ona Cię kocha!!Sama mi to powiedziała przed kilkoma minutami zanim przyjechałem do Ciebie!-skłamałem,bo inaczej nic by nie zadziałało - Ona wróci do ciebie zobaczysz...-mężczyzna rzucił ostrze na stół. Odetchnąłem.
 -Tak Ci powiedziała??
-Może nie bezpośrednio,ale...
 -Nie chce mnie znać... Nie chce mnie widzieć... A Tobie mówi,że mnie kocha? Nic już z tego nie rozumiem.
-Ja też-mruknąłem.
-Co?
-Gówno- odpowiedziałem prędko - To nie prawda. Ona cię kocha tylko chce ci pokazać,że jest silna...Tylko tak mówi,a w myślach pewnie "wracaj do mnie$.
-Jest silna. Jest bardzo silna... A ja się obawiam, że będzie dość silna by poradzić sobie samej...
-Po prostu jej pomóż...
-Jak?
-Tak jak na początku znajomości. Pomogłeś się jej tu odnaleźć. Ogarniałeś temat mimo,że się kłóciliście.  Pomóż jej od nowa.
-To nie takie proste...-wypił zawartość kieliszka.
-Dlaczego?
-Bo ona mnie nie chce... Rzuciła dziś słuchawką, kiedy zadzwoniłem. Pojechałem, bo się przeraziłem,że coś jej się stało... A ona rzuciła telefonem o podłogę... Płakała...
-Alek... Powalcz jeszcze skoro ci zależy.
-Zależy... Chciałbym ją teraz mieć przy sobie...
-Odstaw wódkę,bo jutro wyczuje ze piłeś.
-No właśnie. -uśmiechnął się i wypił zawartość kieliszka.
-Nie podoba mi się ten uśmiech. Co ty kombinujesz?
-Najwyżej mnie ochrzani.-odstawił kieliszek.
-Od stóp do głów. -odetchnąłem. -A nie lepiej po ludzku to załatwić?
-Będzie po mojemu.
-Dobra,dobra. Po twojemu to się kładź spać już.
-Noo.- wypił zawartość Kokoszka i w końcu zasnął. O ja pierdole... Przecież ja go zastrzelę któregoś razu... Posprzątałem po nim w salonie,chociaż trochę,bo będzie wódą wszystko walić.

W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Było wcześnie,więc nie byłem aż tak zdziwiony.
Otworzyłem drzwi, w których stała Kamińska.

-Cześć- przełknąłem ślinę.
-Hej... Jest Alek?
-Nie....? Znaczy jest,ale go nie ma. Dziś. Bo śpi.

*Ania*

-To nic... Zostawię mu tylko raport meczowy do podpisania.
-Jasne,spoko. Wejdź.
W powietrzu wyczułam unoszący się zapach alkoholu. Nie pewnie weszłam do środka widząc śpiącego Alka. Położyłam teczkę z dokumentami na lawie i usiadłam obok Achrema. Miał twardy sen. Delikatnie Pogłaskałam mężczyznę po głowie,a spływająca po moim policzku kropla spadła wprost na jego dłoń. Otarłam policzek widząc,ze siatkarz się budzi.
-Nic nie piłem,nie...-burknął przez sen i przerzucił się na bok. Zaśmiałam się lekko i nie mogłam się przestać w niego wpatrywać.
-Ania?-wyszeptał Paul czym mnie przestraszył.
-Już wychodzę..-szybko Chwyciłam torebkę i zaczęłam kierować się do wyjścia.
-Zaczekaj.-złapał mnie za rękę Paul.
-Na co?
-Zostań tutaj. Przecież widać,że oboje się jeszcze kochacie...-Rozpłakałam się i wtuliłam w Lotmana.
-Nie potrafię sobie tego wybaczyć,ze nie mam już tego dziecka...
-Spokojnie.. Wszystko będzie dobrze. Razem dacie rade,Ania..-otarł moje łzy. -Idź do niego i zostań przy nim do rana...
-Nie...





-Wiem,że śmierdzi-zaśmiał się-bo pił. Ale pił,bo nie ma ciebie przy nim.
-I nie będzie...-Wyrwałam się z objęć Paula i szybko wybiegłam z domu. Pojechałam do siebie i znowu nie mogłam spać po nocy...


UDOSTĘPNIJ TEN POST

1 komentarz :

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.