środa, 19 kwietnia 2017

Rozdział 6: "Ty byłeś gościnnie"

Trzymając się za ręce poszliśmy na zbiórkę.
-Zajmij nam miejsca,a ja to wrzucę do schowka- ucałował mnie i się uśmiechnął.

*Paul*


-Cześć Ania.-przywitałem się.

-Hej,Paul.
Dziewczyna usiadła w wolnym miejscu.
-Ej,chłopaki,dziewczyny. Kontrola pojazdu. Mamy wysiąść wszyscy.- powiedział Gavin. Wyszliśmy.
-Paul,co to za dziewczyna?- wskazał na Anię nasz stażysta statystyk.
-Ania Kamińska,menadżer zespołu.
-Fajna dupa. Podbijam.
-Nie radzę,bo wpakujesz się w gips. -zatrzymałem go. Niedaleko nas stała najpiękniejsza para na świecie -Ania i Alek. Tak się cieszę, że są znowu parą.
-Zrób dzióbek- poprosił Alek, a dziewczyna wykonała jego prośbę. Po chwili siatkarz ją pocałował i przytulił.

*Alek*

-Mój dziubasek jesteś.-powiedziałem przytulając się do pleców dziewczyny.
-A ty mój! I cię nie oddam!- odwróciła się i objęła moją szyją rękoma, by po chwili dać mi całusa.

*Ania*

-Mój bohater.-Ucałowałam go. Razem wsiedliśmy do pojazdu. Usiedliśmy na końcu i słuchając muzyki wtuliliśmy się w siebie.
-Zasypiam...-położyłam nogi na siedzenie obok i wtuliłam się jeszcze bardziej w ukochanego.
-Zasypiaj.-uśmiechnął się patrząc mi w oczy.
-Buzi-wyszeptałam, a mężczyzna delikatnie pocałował moje wargi. Alek sięgnął telefon i włączył jakąś wolną i spokojną muzykę,którą słyszeliśmy przez słuchawki.
-Czemu zmieniłeś?
-Bo chcę żebyś się chociaż trochę przespała,wiesz? Miałaś ciężką noc.
-Noom.. Niestety taki mój los...- westchnęłam.
-Dlatego tyle razy Ci powtarzam,Kochanie. Budź mnie jeśli będzie się coś działo. Prawda?
-No tak,ale chce żebyś się wyspał chociaż ty...
-Ale ja się nie wyśpię wiedząc, że ty nie możesz spać. I koniec tematu, masz mnie budzić choćby nie wiem co.
-No dobrze.
-No ja zobaczę.-zaśmiał się i zrobiliśmy "noski-noski". Alek mnie pocałował i dodał -Śpij, Ryba. Ja jestem przy tobie.

*Alek*

Kilka minut później Ania zasnęła i miała spokojny sen. Nie wierciła się, spokojnie oddychała więc i ja byłem spokojny. Grając na telefonie, który trzymałem w rękach tuląc ukochaną przyszło mi powiadomienie z instagrama od Paula. Spojrzałem się na niego z politowaniem i zaśmiałem. Sprawdziłem, czego on znowu ode mnie chce. No tak, mogłem się tego spodziewać. Zdjęcie zrobione przed chwilą. Idiota. Odłożyłem telefon, a Ania poderwała się z moich kolan z krzykiem.
-Co się stało?!-przybiegł Paul.
-Nic, to był tylko zły sen...-odpowiedziałem uspokajając płaczącą dziewczynę - Spokojnie, Andziu, jestem przy tobie...
-Nie zostawiaj mnie...
-Nie zostawię.. Bądź spokojna już... Mysiunia..-otarłem jej łzy. Dziewczyna pokiwała głowa na potwierdzenie i sięgnęła z torebki chusteczki i lustereczko. Otarła oczka i zdjęła z siebie pikowana czarną kurtkę i szalik.

*Ania*

Usiadłam na kolanach Achrema w szarej sweterkowej tunice i kozakach na szpilce do kolan.





Poprawiając ich suwak spojrzałam na Jaeschke, który zrobił głupią minę. Zaczęłam się śmiać,a zaraz po mnie Thomas.
-Jaeschke, nie podrywaj mojej panny.-zaśmiał się Alek i pocałował mnie w skroń, kiedy się do niego przytuliłam.
-Dlaczego?! A będę! A co!?
-Oj!Pchasz się w gips!
-No wiesz, ktoś tu musi być facetem z jajami żeby zarywać do twojej kobity.
-Nie boisz się?-zaśmiałam się.
-Nie.
-Thomas?-spojrzałam na niego.
-No dobra, może trochę.
-Jaeschke?
-Oj dobra,tyle jest innych dziewczyn.-zaczęliśmy się śmiać.
-Nie jest ci gorąco w tej bluzie?-spytałam Achrema.
-Nie, mogę się tylko rozepiąć.-uśmiechnął się i rozpiął suwak bluzy.
-Zjadła bym pączka.
-Paczka? Ty sama jesteś jak ten pączuś- zaśmiał się.
-Co?!
-No tak. Taka słodka, mięciutka, cieplutka i wgl.-śmiechnął Alek.
-Nie eee. Kiedy postój?
-W zasadzie to już.
-To ja idę po paczka. Chcesz coś?
-Kawę,ale to sam pójdę.
-Nie. Zostań ja ci wezmę.
-Nie,to ty zostań, a ja pójdę.-ukradł mi całusa.
-No dobra,ale i tak muszę wysiąść na siku.
-Tylko nie siedź tam długo,żebyśmy cię nie zostawili.-ucałował mnie w policzek i zarzucił na moje plecy swoją bluzę.
-Załóż kurtkę Alek.
-Taki mam zamiar.
-Ok.
-Proszę Gavin twoja bluza, Kochanie- przedrzeźniał nas Winters ze Schmittem.
-Winters, ty chyba dawno nie miałeś biegu na czas chyba...- warknęłam.
-Co? Miałem.- powiedział i wyrwał Schmittowi swoją bluzę.
-Tylko paczka chcesz?-spytał mnie Alek.
-Nie. Chcę gorącą czekoladę toffi i jakiś gratis od ciebie.-ucałowałam go i odeszłam.
-Wykończy mnie ta kobieta.
-Coś mówiłeś, Alek?
-Że cię kocham.- westchnął, a chłopcy się tylko zaśmiali się.
-Tak też myślałam.
Stałam i stałam w kolejce na siku,bo trafiła sie przed nami wycieczka. Zdjecia i autografy u chłopaków nie miały końca pewnie.
-Pani Ania Kamińska?-spytała blondynka.
-Tak?
-O matko! Co pani tu robi?! Można z panią zdjęcie.
-Oczywiście.
Uśmiechnęłam się do zdjęcia.
-Nie ma to jak selfi w toalecie Orlenu- zaśmiałyśmy się.
-Dzięki.
-Nie ma za co.
Weszłam w końcu do kabiny i załatwiłam swoja potrzebę. Poprawiłam makijaż i przeczesałam włosy.
-Pani Ania, a bluza??-obejrzałam się. Ooo, to by mi Alek dal popalić. Ale cicho. Nikt nic nie wie.
-O rany! Dzięki! Ale by mi dali popalić!
Zabrałam bluzę i wyszłam z budynku. Kiedy wszystkie nastolatki już przestały przyklejać się do mojego Achrema w końcu mogłam do niego podejść.
-Gdzie pączek?- warknęłam.
-Wyobraź sobie, że nawet nie weszliśmy do środka.
-Dobra, ja pójdę.
Zostawiłam mu bluzę i poszłam zrobić upragnione zakupy. Spakowana weszłam do autokaru i odnalazłam Achrema.
-Twoja kawa,serek i kajzerka,bo musisz coś zjeść.
-Dziekuję-ucałował mnie.
-Oddasz w naturze -usiadłam i zaczęłam pić gorącą czekoladę toffi.
-Kochanie odstaw na chwilę kawę?- poprosił. Wzięłam łyka i postawiłam ją na przejściu.
-Co chcesz?
-A nic. - mruknął i obejmując moje policzki wycałował szybko moją buzię. Otarłam udawaną ślinę z twarzy i wytarłam o niego dłonie. - O Ty Mała!!- powiedział i powtórzył czynność.
-Jeszcze usta!-zrobiłam dziubek, a Alek dał mi całusa. Sięgnęłam po kawę i śmiejąc się zaczęłam ją pić.
-Co masz?-spytał Alek.
-Gorącą czekoladę toffi, którą musiałam sobie kupić sama, Kochanie. Chcesz?- wyszczerzyłam się.
-Nie, daj mi tylko całusa.-ucałowałam go. Zaczęłam jeść paczka.
-Daj mi.-dałam Alkowi gryza, a ten przekazał paczka Paulowi, a Paul Thomasowi, który dokończył bułkę.
-Ej,no a ja???-zaczęłam się śmiać.
-Twoja strata.-odezwał się Jaeschke.
-Thomas,zamilcz!
-Nie płacz, nie płacz zaraz będziesz miała.
Po kilku minutach przyszedł Alek z dwoma pączkami.
-Proszę, Kochanie. Zjadaj ładnie. -ucałował mnie i usiadł obok.
-Ej,ale teraz się nie dzielę.-śmiechnęliśmy. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Zaczęliśmy grać w karty i butelkę. Zakręciłam butelką i wypadło na Jaeschke.
-Ok,Thomas idź do Kowala i powiedz, ze chcesz loda. -walnęliśmy śmiechem,a po chwili zamilknęliśmy. Jaeschke wstał i poszedł do trenera.
-Trenerze.
-Co tam Thomas?
-Bo wiesz...-obejrzał się na nas.
-No mów,mów.
-Bo ja to bym chciał loda.-jebneliśmy śmiechem,a Kowal się tylko obejrzał i:
-Wracaj na miejsce,a Z WAMI TO JA SIĘ JESZCZE POLICZĘ!!-krzyknął.
-Dobra,ja nie gram. -wtuliłam się w Achrema szyję.
-W porządku?
-Chyba za słodko było.
-Chcesz wody?
-Piłam...
-Ale mdli cię,czy co ci się dzieje?
-Mdli i brzuch mnie boli.
-Ok. Ja też nie gram.
-Bohaterze, przyjmij tę chustę na dowód mojej wdzięczności- wypiszczał Jaeschke podając Achremowi mój szalik.
-Jaeschke, księżniczko! - poruszył brwią Achrem.
-Dobra, weź spier...-przerwałam mu.
-Jaeschke! Przypominam Ci, że przy mnie się nie przeklina kurwa mać!- wykrzyczałam i śmiejąc się wtuliłam w Alka.

Kiedy byliśmy w końcu w Gdańsku tuż obok był ten sklep, w którym Alek kupił mi dużego misia.
-Alek??
-Tak?
-Wejdziemy do tego sklepu?
-A chcesz?
-Chcę.
-No dobra, po kolacji?
-A co? Głodny jesteś?
-No jestem, więc nie idź przede mną, bo ci zjem te żabie udka.
-Nie goliłam nóg.
-O fu!-pacnęłam go i chwyciłam jego dłoń.


Zameldowani poszliśmy do swoich pokoi. Wzięłam prysznic i przebrałam się dresową sukienkę. 






-Ania?-usłyszałam Alka.
-Nooo?- spytałam i wyszłam z łazienki.
-Kurczę...-podrapał się po głowie.
-Co?
-Ja mam taką piękną kobietę?-zakręcił mną jak w tańcu.
-Przestań,bo spalę buraka.-powiedziałam zawstydzona.
-Jesteś na prawdę piękna- pocałował mnie w czoło.
-Dzięki. 
-Nie wstydź się-uśmiechnął się i dotykając dłońmi mojej szyji pocałował mnie.



-Nienawidzę tych wyjazdów..
-Wiem Skarbie, ale taką mamy pracę.- uśmiechnął się i przytulił mnie.
-Dobrze, że mam ciebie-westchnęłam.
-Dobrze, że mamy siebie,bym powiedział.
-No tak.-uśmiechnęłam się i go pocałowałam.



-Kolacja?
-Tak,Kochanie.

Chwyciłam dłoń ukochanego i poszliśmy na stołówkę. Zjadłam sałatkę z piersi kurczaka,której wzięłam nawet dokładkę.
-Smakuje?
-Smakuje.
-To wcinaj.
-Jak wrócimy do domu,zrobisz mi taką?-spytałam Achrema.
-Tak. Tylko spisz składniki.
-Ok.-ucałowałam go w policzek, a mężczyzna się uśmiechnął. Zawsze to robi kiedy go całuje w policzek. Po kolacji poszliśmy do pokoju.
-Ania,idziemy na spacer?
-Tak,tak,tak!
-To ubieraj dupala i idziemy.
Poszliśmy na starówkę,gdzie zrobiliśmy sobie kilka zdjęć. W drodze powrotnej weszliśmy do sklepu.
-Oo,Alek...-powiedziałam smutno widząc malutkie śpioszki.
-No takie malutkie,ale przyjdzie jeszcze czas kiedy my będziemy mieli szkraba malutkiego.
-Gdyby nie ja,to już byśmy mieli...
-Kochanie.. Rozmawialiśmy o tym. Nie cofamy się wstecz,tak?
-Tak. -otarłam łzę.-Chodźmy stąd...-pociągnęłam go za dłoń. Poszliśmy do naszego pokoju i usiedliśmy na łóżku.
-Kochanie,nie smuć się.. -przytulił mnie.
-To wszystko jeszcze we mnie siedzi...
-Wiem,Skarbie,ale musimy dalej żyć. Nie możemy patrzeć wstecz,tylko do przodu.
-Wiem..ale to nie jest takie łatwe...-otarłam łzę.
-Razem powinno nam być lżej..
-I jest.. bo chociaż jest nas dwoje.
-Dlatego się nie martw już,tak? Wina była lekarza,bo idiota nie powiedział,że to ciąża pozamaciczna i latać ci nie wolno...
-Ok...
-Obiecuję ci Rybko jak tu stoję,że będziemy mieć jeszcze dzieci. Ale odpocznijmy psychicznie od tematu.
-Tak, koniecznie. -wtuliłam się w Achrema.
-Ej,czy to nie jest ten sam pokój,w którym pocałowałeś mnie pierwszy raz?
-A jaki mieliśmy wtedy?
-7?Chyba.
-Znaczy się,ja miałam,bo ty wtedy byłeś u mnie gościnnie.
-No tak,tak. Dlatego teraz,Kochanie pocałuje Cię tak jak wtedy.
-Ej,ale czekaj. Kłócić się nie będziemy tak jak wtedy?
-Jak chcesz,możemy.-zaśmialiśmy się.
-Hmm.. Tylko o co?-po chwili zastanowienia oddalam się czułemu pocałunkowi.



-I kłócić się nie zamierzam.-dodał Alek.
-Tak bardzo się cieszę, że mam cię z powrotem.-wtuliłam się w niego.
-Bo bez ciebie to już było nudno.
-I bez ciebie.
-Idziemy spać?
-Tak.  Mam nadzieję, że pośpisz trochę?
-Ja też tak myślę.

Przebrałam się i położyłam się do łóżka. Wtuliłam w ukochanego mężczyznę i zasnęłam.

2

niedziela, 2 kwietnia 2017

Rozdział 5: "Z rana to chyba dobra wiadomość."


Kolejnego dnia obudziłam się przy ukochanym. Spał tak słodko,że nie mogłam się powstrzymać od nie zrobienia zdjęć. Odłożyłam telefon i delikatnie głaskając mężczyznę po torsie wpatrywałam się w niego.
-Nie śpisz?-spytał.
-Nie.
-To śpij.-zaśmiał się.
-Nie!-usiadłam na jego brzuchu.
-Co tam Ryba?
-A nic. Kocham cię bardzo.
-Z rana to chyba dobra wiadomość. -zamknął oczy,a ja zaczęłam go łaskotać.
-Myśka,czy ja mam zaraz się do ciebie dobrać?
-Nie dasz rady.
-Żebyś się nie zdziwiła.
-Zaskocz mnie.
Alek położył mnie na plecach i zaczął łaskotać i całować.
-I co?
-Nooo powiem ci,że tęskniłam,Mysiu.
-Ja też tęskniłem.
-Przytul się do mnie i nie wychodzimy z łózka.
Alek się do mnie przytulił i włożył swoja dłoń pod moja bluzkę.
-Alek?
-No?
-Zabierz rękę z mojego cycka..-zaśmiałam się.
-Nie.
-Zresztą nawet nie masz na czym trzymać tej ręki,bo cycki to ja mam małe.
-Pokaż,bo nie wierze-zaśmialiśmy się.
-Spadaj. Erotomanie.- uszczypał mnie w udo.
-Kretynie!!
-Co?!
-Bolało!
-To daj pomasuje teraz.
-Spadaj..-udałam focha.
-Ok. -Mężczyzna wyszedł z łózka i wyszedł z sypialni. W tym czasie wzięłam prysznic,założyłam świeżą bieliznę od CK i zakolanówki z kokardką. Położyłam się na brzuchu i zrobiłam sobie zdjęcie. Wrzuciłam na instagrama i oznaczyłam Achrema. Po kilku minutach mężczyzna przyszedł z taca w ręku.
-Co masz?
-Śniadanie.
-Mój ty!-klepnęłam go w tyłek.
-Wstawaj zjemy.
-Za chwilę,dokończę odpisywać.
-Wstawaj.
-Nie.-Achrem ugryzł mnie w udo.
-Alek!! Przestań mnie gryźć!
-Na pewno chcesz ze mną spędzić cały dzień w łóżku?
-Yhym.
-No to się przyzwyczajaj.
-Jasne..-pokazałam mu język, w który mnie pocałował. Po śniadaniu obejrzeliśmy razem film.
-Aluś..
-No?
-Zrobisz mi masaż?
-Koniecznie. Połóż się na brzuszku i się wyluzuj.
Alek zaczął delikatnie masować moje łydki,uda i plecy. To było takie przyjemne. Po masażu Alek przytulił się do mojej pupy.
-Alek,bo ci puszcze bąka.
-Trudno. -zaśmiał się. Zrobiłam nam zdjęcie i wrzuciłam na portal.
-Ania?
-Nom?
-Co ci ginekolog powiedział?
-Powiedział,że..-spojrzałam w kalendarz-Ze mam żyć bez seksu przez jeszcze dwa tygodnie.
-A co ci powiedział dentysta?
-Żebyś się bujał i zapomniał o jakichkolwiek rozrywkach-zaczęłam się śmiać.
-Pokaz mi to na piśmie.-Walnęłam śmiechem.
-Nie. Wytrzymaj.
-No dobra..
Po kolejnym posiłku wzięłam szminkę, której tak bardzo Alek nie znosi.




-Co zmierzasz? - spytał z przerażaniem i zaczął się cofać widząc,że maluje usta.
-A jak myślisz?
-Nie, Kotek... tylko nie szminka... - powiedział zrezygnowany i zaczął się śmiać.
-Tak, Alek. Szminka i to czerrrwona! - ucałowałam jego policzek, a mężczyzna uciekając na dół zaczął się wycierać.
-Jesteś nie normalna! Nie gadam z Tobą!-pobiegłam za nim na dół.
-Alek psytul...- wyciągnęłam ręce.
-Nie dam się nabrać! Ja cie przytulę,ą Ty mnie całego wymażesz w tym czymś. NIE!- zasłonił się krzesłem, a mnie już bolał brzuch od śmiania się.
-Ej,dobra. Odkładam szminkę...
-Na pewno? - wychylił się zza krzesła.
-Tak, chodź...
-No dobra... ale jak mnie wymażesz to się wyprowadzam..
-Gdzie? Jak u Ciebie mieszkamy.-walnęłam śmiechem.
-Dobra! Cicho!-odstawił krzesło śmiejąc się. Po chwili podszedł do mnie i mnie przytulił, a ja mając nadal szminkę na ustach, ucałowałam go w jeden policzek, drugi policzek i podbródek. Teraz to mnie zabije. Ale cicho.
-Chodź na górę.-chwyciłam jego dłoń.
-Ok, ale zaraz. Nie mam z tobą zdjęcia- o.o.
Alek sięgnął telefon i włączył aparat.
-MYŚKA!!-wykrzyczał widząc szminkę na swojej twarzy,a ja spierdzieliłam na górę.
-Ja nie wiem co Ci zrobię! Chociaż nie. Wiem już!-zrobiłam maślane oczka kiedy wszedł do sypialni. Mężczyzna popatrzył na mnie.
-Nie patrz tak na mnie!-wskazał na mnie palcem.-Tym razem się nie nabiorę-oparł dłonie o swoje biodra o spojrzał w bok. Po chwili się zaśmiał i mnie przytulił.
-Nie mogę z Tobą normalnie-ucałował moją szyję śmiejąc się.
-Ale kochasz mnie?-zrobiłam oczy jak kot ze Shreka.
-Kocham.-odpowiedział lekko się uśmiechając. Patrząc mi w oczy odgarnął moją grzywkę i mnie pocałował.
-Mój Mysio.-narysowałam palcem na jego torsie serduszko.
-Moja Mysia.-wyszeptał mi do ucha,a ja wiedziałam,że jestem dla niego jedna.-To co? Zrobimy to zdjęcie?-spytał.
-Ej,a szminka na twojej buźce?
-Szminka jest twoja,buźka jest moja. Więc lepiej biegnij po tą szminkę i popraw mi te ślady,bo nie będzie ich widać na zdjęciu.-zaśmiał się.
-Ale ty nie znosisz...
-Dla. Ciebie. To zniosę,biegnij.
-Mój!
-Twój,twój. Ja pierdziele...-przetarł twarz dłonią i się zaśmiał. Pobiegłam po szminkę i pomalowałam nią swoje usta,by potem wycałować Achrema, który mocno zacisnął oczy.
-Już?-spytał i otworzył jedno oko.
-Tak.-położyłam się obok niego na łóżku.
-All for love,baby.-pocałował mnie.
-Zrób to zdjęcie,Mysiu! Wyglądasz super!
-Raczej jak pederasta..-uśmiechnął.
-Ale mój pederasta-walnęliśmy śmiechem.
-Ok,jedno i miejmy to już za sobą.
Alek włączył przednią kamerę. Kiedy się przejrzał,załamał się,a ja miałam pompę. Oczywiście na zdjęciu wyszedł naturalnie w takim stanie-przerażony. A ja trzymając w dłoni szminkę cwaniacko się uśmiechnęłam.
-Kocham Cie,Dziubie.
-Dobra,dobra,a teraz weź i mi to zmyj.
Zmyłam z Alka tą szminkę.
-Ty się śmiej.. dla mnie to stres..
-Czemu?
-Kiedyś mnie dziewczyna urządziła,że jakiejś alergii dostałem. Tylko,że potem się okazało,że posmarowała usta podróbki,w której był alergen. Leżałem w szpitalu,bo nie mogli znaleźć przyczyny.
-Moje biedactwo..-pogłaskałam go po głowie i chciałam go ucałować.
-Stop. Zmyj to z ust i pogadamy.-śmiechnęliśmy. Kiedy zmyłam szminkę objęłam szyję ukochanego i ucałowałam jego usta,kiedy ten kładł się na łózko.
-Moje szczęście-cmoknął mnie.
-To daj całusa.
-Tylko czekam na to!-ucałował mnie i położył się tuż obok mnie. Splótł nasze dłonie i patrząc się na mnie,uśmiechnął się.
-Alek?
-Słucham?
-Kocham Cię..
-Ja ciebie też kocham,Myśka.-przytulił mnie mocno i zasnęliśmy.
Kiedy się obudziłam byłam sama. Zeszłam w bieliźnie i zakolanówkach na dół. Przeszłam przez salon nie zauważając siedzących gości do kuchni.
-Kochanie.-przestraszył mnie zarzucając na moje barki swoja bluzę.
-Co? Nie strasz mnie.
-Ubierz bluzę,bo Paul i Gavin przyjechali.
-O.o. Dużo widzieli??
-Za dużo. -pocałował mnie w czoło,a ja się w niego wtuliłam.
-Mój Mysio.
-Twój. -pocałował mnie w czubek głowy.
-Wezmę prysznic i idę spać.
-Spać?! Przecież dopiero wstałaś.
-Tak,bo musimy rano wstać.
-Spakuj się.
Poszliśmy do salonu. Powiedziałam trochę z chłopakami.
-Ania,a ty jak?-spytał Paul.
-Dobrze,bo mam go z powrotem.-cmoknęłam Achrema w policzek,a ten mnie objął.
-Ojj jak słodko.
-No słodko,słodko. -uśmiechnął się Alek.

*Paul*

-Ej,Alek,chodź dasz mi ta kartę i spadamy.
-Ok.
Poszliśmy pokoju z jego rzeczami meczowymi. Alek dał mi kartę.
-Ej,jak ona się trzyma?
-Wiesz,różnie bywa,tak? Czasem się rozpłacze bez powodu albo zacznie się denerwować. Nie spokojne noce mnie martwią. Ona twierdzi,że bywało gorzej niż teraz. Zamyśla się patrząc w okno.
-A te zadrapania?
-Cięła się... Jak pokazała mi brzuch załamałem się.. Bo tam też się cięła.
-O ja cię pierdziele... Ej,ale ma ciebie teraz. Kochacie się i wgl więc powinno być już tylko lepiej..
-Mam taka nadzieję,bo ja się liczę z tym, że to była dla niej trauma...
-Ale to było też i twoje dziecko. Ty tego aż tak nie przeżyłeś.
-Przeszedłem przez to tez ciężko. Nie okazywałem tego,bo musiałem być przy niej. Dawać jej to wsparcie,a sam nie sypiałem po nocach. To było coś okropnego... Do tej pory nie wiemy czemu tak się stało. Lekarze mówią,ze to przez lot..
-I tej wersji się trzymaj.
-A co innego mi pozostało?
-No tak... Ej,ale tak od innej strony,to ci powiem,że...no... Jest mega. To ciało,figura,pupka jak piłka. Wow. Pilnuj jej,bo wilki się zlecą.
-Dobra,dobra. Jest moja i nic do tego nikomu.
-Spoko,żartowałem tylko. Mam swoją.
-No!

*Ania*

Siedziałam i czekałam na Alka.
-Wstawaj Schmit,jedziemy.-zawołał Paul. Po chwili zostaliśmy sami. Matko jutro ten wyjazd.
-Alek.. Zostań ze mną w domku jutro... Nie jedz..
-Chciałbym,ale mecz sam się nie wygra. Chodź się spakujemy i idziemy spać. Tak też było. Zasnęłam wtulona w ukochanego,ale nie na długo.
-NIEEEEEE!!!!-wykrzyczałam i zerwałam się z łóżka budząc przy tym Alka.
-Ania,spokojnie już...-chwycił moją dłoń.-To był tylko sen. -Zaczęłam płakać.-Jejku... Jesteś cała spocona... Weźmiesz prysznic?
-Wezmę..
Po kilku minutach wróciłam do łózka.
-Chodź do mnie.. -usiadłam na jego kolanach. -Chcesz pogadać?
-Nie chce...
-Co ci się śniło?
-Straszne rzeczy... Wielki ból i cierpienie bo straciłam w jednym momencie ciebie i dziecko...
-Spokojnie,ja tu jestem i nie wybieram się nigdzie bez ciebie. Spokojnie... Cichutko Mysiaczku. -uspokajał mnie. Kiedy to zrobił już wgl nie zasnęłam. Alek wręcz przeciwnie.
Wstałam i zrobiłam nam śniadanie. Zaspany Alek zszedł do salonu witając mnie całusem.
-Hej..Wyspałeś się?
-Tak.. A ty znowu nie pospałaś..-przytulił mnie.
-Przyzwyczaiłam się,ale i tak teraz to Pikuś.. Bo jesteś przy mnie...
-Chciałbym byś przesypiała całą noc.. Spokojnie..
-Ja też..
-To nie myśl o tym. To już było dawno i zaczęliśmy wszystko od nowa. Żyj tym co jest teraz. Tym, że tu jesteśmy. Że się kochamy,że mamy szanse na lepsze jutro.
-Kocham Cię bardzo.
-Kocham cię bardziej.
-Zjadaj i jedziemy.
0
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.